sobota, 23 maja 2015

Kiełbasiani rycerze

Taka sytuacja: Dożynki w Swędziworach Dolnych. Sołtys zaprosił twoje bractwo na bycie jedną z atrakcji imprezy. Nie ma kasy, bo gmina biedna. Sypnie trzy stówki na benzynę i dorzuci grochówkę, kiełbasę z ogniska oraz talony na piwko. Stoisko będziecie mieli między lokalnym KGW a Strażą Pożarną. Wchodzicie w to?



Jeśli tak to gratuluję. Jesteście zakałą polskiego ruchu rycerskiego. Możecie być z siebie dumni. Ale nie martwcie się. Jest nadzieja...



Każdy kiedyś zaczyna. Nie znam nikogo, by rozpoczął przygodę z rekonstrukcją historyczną mając pełen zestaw sprzętu do tej zabawy. Każdy jeden zaczynał po malutku, stopniowo zwiększając ilość posiadanego szpeju. Nabywaliśmy doświadczenia. W skrócie - każdy z nas musiał odbyć swego rodzaju rekonstrukcyjne dojrzewanie. Zupełnie jak w życiu.


Trudno to w krótkim wpisie wyjaśnić, ale kiedyś były inne czasy i trochę inaczej rzeczy się miały. W każdym razie proces pozostał ten sam. Zaczynasz od zera, pomału zbierasz szpej i doświadczenie. Kształtujesz swój styl i gust. Z niektórych rzeczy wyrastasz, do innych dojrzewasz. Z czasem już wiesz co cię kręci i co chciałbyś robić.


Problem zaczyna się w momencie jak zatrzymujesz się na pewnym etapie swego rozwoju i nawet nie jesteś tego świadomy. Do tego stopnia, że nie wyobrażasz sobie innego stylu rekonstrukcji i musi być jak jest. Wtedy najpewniej jesteś kiełbasianym rycerzem.


Kto to w ogóle jest kiełbasiany rycerz? To taki koleś co za przysłowiową kiełbaskę i piwko odwala kawał - jakby nie było - ciężkiej roboty. A wiesz kto pracuje za darmo?


Już słyszę te protesty! “Warunki są jakie są, nic nie poradzisz” albo “to jest moje hobby i na nim nie zarabiam” czy “zamiast marudzenia byś coś sam zrobił” tudzież innego rodzaju debilizmy. Ludzie, szanujcie własny intelekt! Wasz komentarz zostanie w internecie na zawsze i kiedyś go będą czytać twoje dzieci.


Powiedzmy wprost. Kiełbasiany rycerz to mrok. Bez znaczenia czy z powodu swojej ignorancji, czy też jest dopiero młodym rekonstruktorem. W każdym razie pali się do dzielenia ze światem swoją działalnością. Musi się w ten sposób dowartościować. Utwierdzić w przekonaniu, że to ma sens. Potrzebne mu uznanie innych, nawet jeśli to przypadkowi wiejscy pijaczkowie spod lokalnego post-PGRu. Naopowiada im pierdół o ciężkich mieczach i zbrojach. Oni w odpowiedzi popytają o jego szabelkę. Wszyscy są szczęśliwi.


Doświadczony, świadomy rekonstruktor nie potrzebuje takiego fejmu. Bo wie, że to żaden fejm. I tyle.



A teraz do rzeczy. Jesteśmy wszyscy dorośli i poważni. Spełniamy się zawodowo, prywatnie itd. Wymagamy szacunku i dajemy go innym. Nie widzę żadnego powodu, żeby robić wyjątek dla naszego hobby. Ładujemy w sprzęt grube tysiące złotych; poświęcamy lata badań, żeby upewnić się czy nasze wyposażenie odpowiada realiom epoki; spędzamy mnóstwo czasu na manewrach, treningach; Posiadamy dużą wiedzę, dobry sprzęt oraz sporo doświadczenia. Można powiedzieć, że wykonaliśmy ogromną pracę.


I teraz trafia się taki wyjazd do Swędziworów. Albo gdziekolwiek indziej, bez znaczenia. Impreza ma swój budżet. Być może faktycznie sołtysa nie stać i robi wszystko dzięki dobrej woli ludzi. Ale takich imprez w Polsce - założę się - że jest na palcach jednej (góra dwóch) ręki do policzenia. Zresztą nie trzeba nikomu w kieszeń zaglądać, żeby wiedzieć. Sprawa jest prosta - jeśli urzędników stać by wydać kilkadziesiąt tysięcy na koncert gwiazd disco polo to znaczy, że pieniądze są. Kwestia do czyjej kieszeni trafią. I teraz pytanko - którzy muzycy zgodzili by się grać za darmo? Bo na pewno nie gwiazdy disco.


Kapele grające za free są zawsze młodymi tworami zakładanymi przez nastolatków, którzy grają gdzie się da licząc, że ktoś ich zauważy, wypromuje i da zarobić miliony. W skrócie rzecz ujmując, rycerze pracujący za darmo sami sobie stawiają znak równości między sobą a takimi kapelami. Czyli chcą być traktowani jak gówniarze - niepoważnie, bez szacunku i bez kasy. I dlatego tak są właśnie traktowani. I dlatego właśnie bycie kiełbasianym rycerzem jest złe. Ale, że organizator nie ma funduszy? Jeśli tak to po co w ogóle bierze się za robienie imprezy?


Oprócz takich dożynek są też inne imprezy gdzie wiadomo, że przewija się ogromny budżet. Sami zapewne potraficie wymienić kilka takich wydarzeń. Po co ludzie się tam pchają to nie wiem. Co i komu muszą udowodnić? Te same osoby, które na codzień są lekarzami, prawnikami, dyrektorami, przedsiębiorcami. Mam wrażenie, że podczas przebierania się w stroje historyczne, oprócz współczesnych przedmiotów zostawiają również w walizce własny mózg. Po co zapierdzielać i robić komuś imprezę, jak równie dobrze za darmo można się przednio bawić w gronie znajomych, tak jak się lubi? Czy sprawia wam radość bycie małpką w czyimś cyrku? Wam? Dumnym rycerzom?


1450284_252995344857186_917990133_n.jpg
Wiesław trafił w sedno


A teraz jeszcze lepiej. Wyobraźcie sobie, że są kiełbasiani rycerze, którzy jeszcze za to płacą. Jadą na imprezę wykładając za wachę z własnej kieszenie. Muszą brać udział w inscenizacji czy wystawiać warty nocne. I do tego jeszcze robią zrzutkę na jedzenie, opał, słomę czy co tam jeszcze. To dopiero frajerstwo do kwadratu.


Zrozumiałbym jeszcze taką opcję, że organizator bierze ludzi z łapanki. Zapewnia im strój, wyżywienie, nocleg i transport. W zamian za wzięcie udziału w inscenizacji. Spoko układ, brałem kilka razy udział w czymś takim. Można się pobawić ze znajomymi robiącymi inne epoki bez wydawania majątku na odpowiedni strój.


Ale grupa rekonstrukcyjna, która robi pokaz musi przywieźć własny sprzęt. Jest to wkład w postaci kilkadziesiąt (a czasem i set) tysięcy złotych, wystawiając kilkunastu rekonstruktorów. Stawiam dobry miód jeśli znajdziesz drugie takie hobby, w którym wnosi się tak wiele i otrzymuje w zamian tak niewiele.


W całej tej sprawie nie chodzi wcale o pieniądze, tylko o zasady. Najważniejszą zasada jest to, że hajs się musi zgadzać! Proste? Proste. A wiecie co jest najlepsze? Ludzie zapytanie dlaczego się na to godzą zamiast odpowiedzieć zaczęli usprawiedliwiać. To organizatora, to sytuację na rynku, to złą pogodę. Nikt nie odpowiedział wprost na proste pytanie. Też miałbym problem przyznać, że jestem frajerem.


Łatwo przyszło, łatwo poszło. Znasz to przysłowie? Chodzi o to, że jak coś dostajemy za darmo to tego nie uszanujemy. Szanujemy to co jest drogie. Jak przytrzemy tanim autem to nie boli. Jak to samo zrobimy nowym mercem to jest dramat. Rozumiesz? Liczy się RESPEKT. Chcesz być szanowany? Podaj mi swoją cenę to powiem czy stać cię na taki luksus. Ludzi robiących za kiełbasę się nie szanuje. Potem są jeszcze obiektem cynicznych wypowiedzi.


Nie? To inaczej. Ktoś ma potrzebę. A ktoś ma możliwość spełnienia jego potrzeby. Fenicjanie wynaleźli sposób, by obie strony były usatysfakcjonowane. Od ich czasów nikt nie wynalazł lepszej metody. Dlaczego chcesz się wyłamywać z tej starożytnej zasady? Jeżeli organizatorowi zależy na twojej grupie to pieniądze się znajdą. Jeśli nie to poszuka innych frajerów. W obu przypadkach wygrywasz.


Ale że ktoś zarobi na swoim hobby? Rzeczywiście to straszne. Jednak pomyślmy chwilę. Masz hobby, które może przynieść kasę. I to całkiem niezłą. Kto by nie skorzystał? Chyba tylko frajer.

19 komentarzy:

  1. Ja często jeżdżę na imprezy za które sama płacę. Nie czuję się frajerem tylko wygranym, bo to nigdy nie są "pokazy", tylko zamknięta impreza dla rycerzy. Opłata nie idzie do kieszeni organizatora jak sugerujesz, tylko na catering, słomę, zamknięcie terenu dla zwiedzających (a więc trzeba za teoretyczny dzienny utarg zapłacić), jedzenie, wodę. Te rzeczy nie są za darmo, a my nie jesteśmy kimś "lepszym" bo wydaliśmy po parę tysięcy na strój. Są też ludzie, którzy realizują swoje PASJE a nie ambicje. W zamian za opłaty mam cudowny klimat i oderwanie od rzeczywistości, rozmowy z ludźmi z całej Polski i często paru zagraniczniaków się znajdzie, mam poszerzanie wiedzy na temat mojego hobby, wymianę książek... Nie wszytko musi się kręcić wokół pieniędzy, rycerz to nie fashion-blogerka, żeby od razu MUSIAŁ na pokazywaniu dupy zarabiać. Są grupy rekonstruktorów w Polsce, które naprawdę nie mają tego problemu, opłaty są niewielkie, impreza na wysokim poziomie i nie jesteśmy małpami w cyrku. Pozdrawiam, Paulina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdzie nie pisałem, że działalność rekonstrukcyjna musi być komercyjna zawsze i wszędzie :-)

      Usuń
    2. Tak, ale nie napisałeś też jasno, że nie musi i że są dwa rodzaje działalności rycerskiej. Z tego co widzę, wielu ludzi to oburzyło hehe...

      Usuń
    3. Jest wiele rodzajów działalności rycerskiej. Ale jakbym pisał rzeczy oczywiste to kto by chciał o tym czytać?

      Usuń
  2. czyli autor tego wpisu uważa, że te parę tysięcy osób biorący co roku udział w Bitwie pod Grunwaldem to wszyscy frajerzy, tak?

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Maćku a ile Pan dostał za publikację tego artykułu? Jeśli nic to powiem, że czyste frajerstwo. Panie Maćku nie wszystko można / trzeba albo wypada przeliczać na złotówki. Owszem zgadzam się że w hobby inwestujemy krocie, należy się trochę szanować ... poza tym nie wszyscy są tam zaraz rycerzami :)
    Czy np. motocyklistów, jadących na zlot też kilka kilosów i podobnych innych hobbystów, uważa Pan także za frajerów? Panie Maćku gwoli przemyślenia ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Robercie, blog był, jest i będzie dostępny za darmo. Taki już ze mnie frajer, że dzielę się wiedzą i przemyśleniami pro publico bono :-)

      A jeżeli nie zrozumiał Pan tekstu to proszę go przeczytać na spokojnie :-) A jeśli nadal będzie problem to w komentarzu Anonimowego z godziny 16:49 jest wyjaśnienie.

      Usuń
    2. Panie Maćku, a dalej cyt: "(...)Najważniejszą zasada jest to, że hajs się musi zgadzać!" (...)???
      Tak nie bardzo wiadomo o co Panu chodzi do końca.
      Przeczytałem dokładnie, w jednym akapicie, masło maślane. Ja też pisałem że "trzeba się szanować" i nie mam też nic przeciwko jak czasami wpadnie parę złotówek za pokaz, ale nie jest to dla mnie priorytetem. Ja rozumiem ideę poruszenia tematu "pikniku w Swędziworach" i Pana z mikrofonem, że "po występie lokalnego e'lo ziom, wystąpią rycerze i rycerki a zaraz po nich będzie konkurs na najszybsze zjedzenie kiełbasy" a za występ grupa ma dostać gorący uścisk dłoni i certyfikaty (z drugiej strony kto komu zabroni, jeśli grupa tak lubi). Na pewno warto było wspomnieć, że takie sytuacje mają najczęściej miejsce na początku istnienia(prawie każdej / w większości grup - co jest rzeczą NORMALNĄ). Takim artykułem wpakowałeś w to także np. Dni Grunwaldu i dość mocno wsadziłeś kij w mrowisko.

      Usuń
    3. Nie napisałem słowa o Dniach Grunwaldu.

      Usuń
  4. Gratuluje podejścia Panie Macieju.. na prawdę liczy się tylko kasa? Kilka razy w roku robię z własnej, nieprzymuszonej woli pokazy (czy jak to nazwać) dla znajomych szkół, DPSów czy też niepełnosprawnych dzieci a nawet znajomych włodarzy - i nawet nie zdaje Pan sobie sprawy ile radości mi to daje. Co tam inni, MI daje to sporo radości! A skoro mam zajęcie na weekend, na które czekam dosłownie z 3 tygodnie i się doczekać nie mogę, (prawie jak za dzieciaka na nową zabawkę) ale dostaję za to ani złotówki.. to oznacza, że jestem frajerem? Nie, to oznacza, że jestem szczęśliwym człowiekiem.
    Smakuje mi ta kiełbasa i to bardzo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje mi się, że nie doczytał Pan, Panie Anonimowy, wpisu do końca. Tam jest napisane wyraźnie, że nie chodzi o pieniądze, tylko o zasady.

      Usuń
  5. Ludzie, przecież nie o to chodzi by na każdym kroku szukać okazji do nabicia sakiewki, a o to, by zwyczajnie szanować siebie i swoją pasję i nie jeździć na każdą pipidówkę na pokaz dla znudzonych wujków i ciotek żrących kiełbachę, wierząc naiwnie, że organizator nie ma kasy aby nam zapłacić. (Czasem oczywiście tak jest naprawdę, ale to przecież widać, choćby po wielkości imprezy i jej programie) Rekonstruktorzy, spójrzmy prawdzie w oczy, przyzwyczailiśmy ludzi do naszej otwartości, bezinteresowności i zaangażowania we wszystko co związane z naszym hobby i jakbyśmy trochę pozostawali ślepi na to, że ktoś jednak nieźle na nas zarabia. Organizatorzy z kolei wiecznie "nie mają pieniędzy na pokaz", bo dzięki nawykom, które sami w nich wyrobiliśmy wiedzą, że nie muszą płacić, skoro mogą mieć ten sam pakiet usług za darmo! Nie chodzi przecież o to, by robić dosłownie wszystko za pieniądze, ale by po pierwsze szanować siebie i swoją pracę włożoną w rekonstrukcję, po drugie szanować swój czas i pasję i przede wszystkim po trzecie zacząć dostrzegać, że druga strona niejednokrotnie wprawnie pociąga za odpowiednie sznurki by zrobić z nas kukły w swoim przedstawieniu, nie płacąc praktycznie nic za dodatkową atrakcję, a więc zwyczajnie wykorzystuje nas i naszą dobroduszność.
    Co więcej - podobno najlepsza praca to taka, którą się kocha, bo robi się coś co pasjonuje i jeszcze ma się z tego pieniądze. Nie rozumiem dlaczego w rycerstwie gloryfikuje się przekonanie, że jeśli się coś kocha, to robi się to za darmo, bo "nie dla pieniędzy". Dlaczego nie zarabiać na czymś w czym jest się ekspertem?! "Szanujmy się" nie znaczy przecież, że musimy stać się pazernymi na kasę. Szanując się możemy pozyskać środki na na to co kochamy, robiąc to, co kochamy, np. kolejne wspaniałe rekonstrukcje, o których mamy odwagę tylko marzyć, bo przecież to tyyyyle kosztuje...

    Panie Autorze, przybijam piąteczkę, bardzo trafne spostrzeżenia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z reguły nasza grupa robi pokazy na dożynkach czy innych uroczystościach za kasę, najczęściej jedziemy w około 10 osób, dostajemy za taki pokaz około 5 tysięcy brutto, takich pokazów mamy ze 2 w roku ale robimy też za darmo różne rzeczy przy współpracy z lokalnymi władzami miasta, muzeum. Nie we wszystkim trzeba wiecznie widzieć tylko kasę i kasę. Pewne rzeczy robi się z pasji, bo się lubi, bo się po prostu ma ochotę w jakiś sposób lokalnej społeczności pomóc. Kolega wyżej anonimowy trafnie zadał pytanie, czy za pisanie artykułów na blogu dostajesz hajs- jeśli nie to witamy w świecie frajerów. Widziałem też, że organizowałeś turniej, jeśli nie brałeś hajsu za organizację - to też oznacza że jesteś frajerem??? Tak samo jak parę tysięcy ludzi w Polsce jeżdżących co roku na Grunwald? Też tam jeżdżę, pewnie jak większość spotkać znajomych i odpocząć od codzienności. Powiedz tym ludziom w twarz że są frajerami. Pewnie sam też masz znajomych którzy tam jeżdżą, bo jeśli jesteś w ruchu to musisz mieć, im też koniecznie powiedz, jak to ładnie napisałeś: "Wyobraźcie sobie, że są kiełbasiani rycerze, którzy jeszcze za to płacą. Jadą na imprezę wykładając za wachę z własnej kieszenie. Muszą brać udział w inscenizacji czy wystawiać warty nocne. I do tego jeszcze robią zrzutkę na jedzenie, opał, słomę czy co tam jeszcze. To dopiero frajerstwo do kwadratu." Śmiało- napisz im wszystkim już dziś wiadomość, że są frajerami do kwadratu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co mam im mówić skoro napisałem na blogu?

      Usuń
    2. Wydaje mi się że to o co innego chodzi. Impreza gdzie jedziemy bawić się ze znajomymi nie zależnie od tego czy jest otwarta na turystów czy nie, jest imprezą. A pokaz na 6 godzinek na dożynkach to pokaz na dożynkach, czyli trochę co innego niż Grunwald czy inne imprezy. Co nie zmienia faktu że organizatorom imprez/inscenizacji często można wiele zarzucić, bo niestety również nie zawsze są w porządku. Reasumując odróżniłbym imprezy na które jeździmy dla siebie, mimo że nas ludzie oglądają, od pokazów gdzie robimy za klauna w cyrku.

      Usuń
  7. Witam. Fotografia. TFP w fotografii, baaa wiele modelek bez żadnego doświadczenia, dorobku i umiejętności żąda by fotograf płacił im za to że pozują i jeszcze zdjęcia mają dostać... To drugie takie hobby gdzie ładując w wiedzę, sprzęt dużo pieniędzy i czasu daje się tak wiele a dostaje niewiele... bo często przeciętną z urody gwiazdorzącą dziewczynę na zdjęcia, co to jeszcze się pomalować nie umie... ;) To rozumiem, że mogę czekać na miód? :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że przykład trochę naciągany i rozumując tym tokiem to każde hobby można by podciągnąć :-)
      A to gry komputerowe - bo komputer/konsolę, tv, no i gry trzeba kupić. A to robienie miniatur, bo farby, bo tereny, bo figurki... Itd. itp. etc.
      Mi chodziło o sytuację, w której musisz dużo poświęcić i jeszcze być czyjąś małpką w cyrku. A robiąc sesję to modelka (jakich wymagań by nie miała) to jednak musi się podporządkować fotografowi. Prawda?

      Niemniej w ramach kompromisu zapraszam na wspólną degustację miodu :-)

      Usuń
  8. Zgadzam się, że trzeba się szanować i nie jeździć po odpustach za kilka talarków. Oczywiście są odstępstwa od tej zasady jak zbieramy pieniądza na szczytny cel, czy dajemy pokaz dla dzieci z domów dziecka. Jednak byłbym daleko od oceniania ludzi, którzy robią coś bezinteresownie nazywając ich frajerami. Dla mnie liczy się poziom rekonstrukcji i wiedzy tych ludzi, oraz umiejętność jej przekazywania innym. Dobrze ubrany rekonstruktor o zdolnościach oratorskich nie jest frajerem i wstydu nie przynosi, nawet jak nie dostaje dużej kasy za pokaz. Oczywiście można gnić po krzakach we własnym sosie i to jest fajne i olać wszelkie masowe pikniki typu Grunwald, ale czy rzeczywiście tego chcemy.

    OdpowiedzUsuń