czwartek, 29 maja 2014

Czy zabawa w rycerstwo jest droga?

Tekst skierowany raczej do osób nie znających realiów Ruchu Rycerskiego, chociaż starych wyjadaczy też zapraszam do lektury i refleksji.
To częste pytanie, które pada z ust publiczności oglądającej różne rekonstrukcyjne imprezy. W zasadzie to nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie, gdyż dla jednego będzie to niewiele, a dla innego zbyt wiele. Jednak jak w każdym innym hobby i tu możesz się bawić po kosztach albo wrzucić naprawdę duże pieniądze na sprzęt z górnej półki. Wszystko to kwestia kompromisu pomiędzy domowym budżetem, a chęciami. Dlatego z całą odpowiedzialnością odpowiem na to pytanie: Tak i nie.

Co to dokładnie oznacza? Ano to, że rycerstwo jest bardzo szerokim pojęciem. W zależności od tego, co chce się robić, różnice w nakładzie finansowym są spore. Można ograniczyć się do uszycia podstawowego stroju i jeździć po imprezach jako Jaś obozowy, ale można być i wielkim paniczem ze sporym pocztem i najdroższymi "zabawkami". Wszystko zależy od ciebie.

Choose your destiny


Dlaczego ludzie wybierają rekonstrukcję historyczną jako hobby? Powodów jest mnóstwo i nawet napisałem o tym. Z racji tego, że nie będę się powtarzał, polecam przeczytać ten tekst (choćby kolejny raz). Ważne żeby określić co się chce robić w tym rycerstwie. Poniżej postaram się nakreślić jak wygląda przeciętna ścieżka kariery rycerskiej.

Etap 1 - Jaś obozowy
Czyli osoba do pomocy w obozie. Jaś najczęściej jest formą przejściową dla osób, które dopiero zaczynają swoją wielką przygodę. Kolekcjonując ciężkie zabawki, Jasiu jeździ na imprezy i zdobywa swoje pierwsze doświadczenia, poznaje ludzi oraz realia funkcjonujące w RR. Niektórzy zostają Jasiami i jest to sposób zabawy w zupełności im odpowiadający. Nie trzeba za wiele robić - rozstawić obóz, pilnować ognia, ubrać innych w blachy - i można leżeć resztę dnia do góry brzuchem pod chmurką z piwkiem w ręku. Również część starszych uczestników, którym już zdrowie nie pozwala biegać w bohurtach jest swego rodzaju Jasiami.

* Dublet jest najczęściej popełnianym ciuchem na początek. Jest to błąd. Większość osób "robi" koniec XIV wieku, a przed rokiem 1400 nie ma żadnych potwierdzeń na używanie tego ciucha w Polsce. Zresztą po tej dacie jest ich niewiele, więc zamiast dubletu dużo lepszym rozwiązaniem jest tunika cotte simple, która przy okazji jest tańsza.  Można również uszyć sobie jopulę albo cotte hardie
Do jasiowania niezbędny jest strój cywilny, czyli buty 150-250zł; szata spodnia 300-350zł*, nogawice 150-200zł; bielizna 100-150zł; nakrycie głowy 30-80zł; pasek 50-100zł. To jest kolejne 780-1130zł. No i wyposażenie obozowe, czyli namiot 800-1500zł, kubek 20-30zł, miska i łyżka 20-30zł. Czyli kolejne 840-1560zł. Razem to będzie jakieś 1640-2630 złociszy. Ale spokojnie! Rzadko który Jaś posiada swój namiot. Zazwyczaj sypiają w bractwowych, więc ten koszt z reguły odpada. Niemniej jednak spełniając założenia, że zaczynamy zabawę od zera doliczam ten koszt.

Etap 2 - chcem ale nie mogem
Jest to etap w zasadzie często równoległy do Jasia. Chodzi o to, że ludzie kompletują jakiś sprzęt już bojowy (choć często nie mają jeszcze tego podstawowego skończonego) i chcieli by wychodzić do bitew, ale nie bardzo mają w czym. Stety-niestety czasy w których hełm i rękawice był wystarczającym opancerzeniem ochronnym się już skończyły. Część ludków z etapu drugiego kupuje łuk i robi za łucznika. Albo zasila szeregi operatorów broni czarnoprochowej. Lub też - jeśli jest bardziej świadoma - kompletuje sprzęt na lekkozbrojnego. W zasadzie tutaj nie ma rzucać kwotami, bo ciężko jednoznacznie określić co i kiedy ludzie kupują. Za to dochodzi istotny aspekt kosztów, które nie są bezpośrednio związane z rekonstrukcją.

Wiele osób zafascynowanych jest walkami rycerskimi, więc uczęszczają na treningi. W związku z tym potrzebują sprzętu do ćwiczeń. Często jest to własna broń stalowa, do tego broń treningowa i - z racji ceny - ochraniacze współczesne. Do tego najlepiej przeszywanica. Oczywiście część sprzętu jest pożyczana od kolegów z bractwa, przynajmniej przez jakiś czas. W każdym razie nie będę opisywał tych kosztów, ale należy pamiętać, że niemal zawsze one są.

Etap 3 - niedzielny rycerz
Większość ludzi zapewne kojarzyć to będzie z walkami rycerzy. Koszty takiej zabawy są spore i - jak już pisałem - mało kto wychodzi z miejsca na taki etap. Oprócz zestawu średniowiecznego uzbrojenia, wymagany jest również strój cywilny oraz wyposażenie obozowe. Póki co, imprez polegających tylko na walce w zbrojach jest mało i odbywają się one wyłącznie w sezonie zimowym. To zapewne się zmieni za kilka lat, aczkolwiek póki co trzeba się dostosować.

Niedzielny rycerz to trochę pogardliwe określenie osoby, która ubiera zbroję w najlepszym wypadku raz na tydzień podczas weekendowej imprezy na festynie. To taki średniaczek- średniej jakości uzbrojenie, średniej jakości stroje, średnio zaangażowany, średnio wyszkolony, średnio interesujący się tematem etc... Z mocnymi tendencjami do wyskakiwania z dziwnymi patentami w zależności od tego jaki właśnie film fantasy wyświetlają w kinach. Nie ma co się okłamywać - takich ludzi jest w RR najwięcej. To masa powoli zmierzająca w jakimś bliżej nieokreślonym kierunku gdzieś pomiędzy piwakowaniem a inscenizacjami bitew.

Przejdę teraz do rzeczy, czyli ile kasy trzeba włożyć. Załóżmy, że taki ludek kupuje u średniej jakości rzemieślników wyłącznie nowe rzeczy gotowe do użycia. Potrzebna jest zbroja w składzie: hełm - ok. 800-1000zł; ochrona tułowia 300-800zł; ochrony kończyn 1200-1800 zł; rękawice 500-700zł; przeszywanica 500-700zł. Do tego broń: miecz 500-600zł; tarcza 200-300zł. Daje nam to 4000-5000zł. Dużo?

Podsumowanie
Dodając kolejne etapy, koszt wychodzi około 5620-7690zł. Są to wyłącznie koszty startowe obejmujące minimalne wyposażenie, żeby zacząć zabawę. W międzyczasie człowiek i tak kupuje różne inne rzeczy, które wcale nie są niezbędne, ale generalnie się przydają - takie jak kaletka czy torba na ramię. Jak już pisałem, rzadko kto wskakuje na ten etap z miejsca.

W zależności od tego czy, w którym kierunku będziesz chciał się rozwijać spokojnie można jeszcze doliczyć - załóżmy - 300-500 zł. A to na pierwszy łuk, a to na sprzęt do treningów, a to na dodatki do stroju. No i oczywiście dochodzą koszty transportu z racji tego, że co tydzień turniej rycerski jest w innym mieście. Ale o tym za chwilę.

Wydatki czas zacząć


Jeśli sądzisz, że powyższa kwota to sporo, mam trzy dobre informacje i jedną złą. Przede wszystkim wydatek rozbija się na kilka-kilkanaście miesięcy (w przypadku młodszych - uczniowie, studenci - osób to nawet na kilka lat). Druga rzecz, że sporej części tych kosztów da się uniknąć. Ciuchy można sobie uszyć samemu choćby ręcznie albo zlecić znajomej krawcowej za połowę ceny rynkowej. Zapewne też trafią się jakieś okazje do kupienia używanego sprzętu za grosze. Jednak nie zawsze warto z nich korzystać. O sposobach oszczędzania na rekonstrukcji pisałem tutaj. Trzecia pociecha jest taka, że można jakieś pieniądze zarobić na inscenizacjach. Z reguły są zwracane koszty dojazdu i niewysoki żołd. Na pokazach komercyjnych zarabia się kasę, czasami nawet niezłą. Oczywiście nie ma się co łudzić, że to będą kokosy, ale w ciągu roku można uzbierać nieco kasy i kupić za to sprzęt.

* Rekonstrukcje przez wielkie "R", gdyż chodzi o dosłowne znaczenie tego słowa, a nie zwyczajowo używany skrót myślowy. Hełmy klepane z jednego kawałka, stroje ręcznie szyte z ręcznie tkanych materiałów itp.
No i na koniec zła wiadomość - jeśli nie daj Boże poczujesz miętę do tego hobby i chcesz poświęcić mu większą część swojego czasu wolnego - to prawdziwe wydatki dopiero się zaczynają. Jeśli porwą cię walki rycerskie to potrzebny będzie porządny, bezpieczny sprzęt (albo przynajmniej elementy) z górnej półki i mały arsenał broni. Jeśli wciągnięty zostaniesz przez wir historii, to tylko Rekonstrukcje* będą cię kręcić, a wszystko inne to mrok i zło. Do tego naturalnie będziesz chciał zostać rycerzem, więc strojne szatki, bojowe jaki, pas i ostrogi. Następnie uznasz, że inna epoka też jest warta odtworzenia. No i należy mieć w umyśle, że i wierzchowiec się z czasem trafi.


Podsumowując trudno wydać werdykt czy te 6-8 tysięcy złotych to dużo czy mało. Jako początkowy koszt to może być przeszkodą, ale potem już tylko z górki. Porównując do większości hobby to raczej średni wydatek, a w odróżnieniu od lwiej części te trochę na siebie zarabia i to nawet na poziomie totalnej amatorki. Jakby nie było to człowiek jest zawsze na etapie wymieniania sprzęt na lepszy, jak tylko wygospodaruje trochę grosza. Ale powiedzcie szczerze: czy to hobby tak bardzo różni się od innych?

Aktualizacja: 01-08-2014

10 komentarzy:

  1. Ja bym jednak wywaliła ten nieszczęsny dublet z obowiązkowego wyposażenia. Bo dublet to tak naprawdę bielizna, używana w zasadzie tylko przez warstwę bardzo zamożną. Zamiast dubletu radzę uszyć sobie jakąś w miarę prostą szatkę wierzchnią, np. jopulę. Bardziej poprawne, a w dodatku o niebo łatwiejsze do uszycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, też ubolewam nad tymi nieszczęsnymi dubletami, ale tak jest przyjęte w RR. Dublet musi być.

      Swoją drogą trzeba zacząć kampanię anty-dubletową, bo zdaje się, że ten ciuch u nas - przynajmniej w okresie "okołogrunwaldzkim" nie był zbyt popularny.

      Usuń
    2. Taka kampania, co prawda partyzancka, ale już trwa. Jest coraz więcej imprez które nie wpuszczają ludków święcących pampersem spod dubletu. W ramach tej kampanii warto może wywalić z tekstu ten nieszczęsny dublet.

      Usuń
    3. W sumie racja. Poprawiłem nieco tekst, żeby było jasne. Trzeba na dobre rozkręcić kampanię anty-dubletową oraz stanowczo potępić świecenie bielizną.

      Usuń
    4. Proponuje po kolei.
      Maćku - pięknie proszę - napisz tekst piętnujący wyżej przytoczony "pampers". Ostatnio nawet widziałem bardzo poważną grupę w trakcie wspaniałego pokazu tańców dworskich, gdzie to 2/4 mężczyzn z dumą prezentowało białe trójkąty śmierci (czyli krótki dublet/jaka oraz nogawice dzielone).

      Usuń
    5. Nie pozostaje nic innego jak spełnić prośbę. W razie czego poganiajcie co jakiś czas.

      Usuń
  2. "To hobby" bo to rodzaj nijaki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałeś usunąć dublet... ;)
    Wydaje mi się, że prosta jopula/cotehardie to lepsze rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń