Dotrzymując rzuconego słowa, dzisiaj rozwinięcie tematu, który obiecałem rozwinąć całkiem niedawno - we wpisie podsumowującym wydarzenia październikowe. Wypadało by z tego zrobić tradycję.
Absurdalna sytuacja? Moim zdanie nie |
Problematyka dzisiejszego wpisu dotyczy głównie sceny DESW, gdzie walki są rozgrywane w trybie pół-kontaktowym. Czyli po uzyskaniu punktowanego trafienia przerywa się walkę. Taka formuła miała już swoje 5 minut w walkach rycerskich, jednak obecnie rzadko kiedy jest używana. No ale być może jeszcze wróci.
W dzisiejszym wpisie dowiecie się czym się różni dubel od nach schlag i w ogóle po co to wiedzieć. A także poruszę kwestię problemów z tym związanych. Zapraszam do lektury.
Ale o co chodzi?
Zacznę od wyjaśnienia pojęć. Dubel czyli trafienie obupólne to sytuacja w której obaj walczący w tym samym czasie zadają punktowane trafienia. To chyba jest zrozumiałe. Nach schlag (w skrócie NS) to z niemieckiego znaczy dosłownie "uderzenie po", czyli chodzi o sytuację w której zawodnicy trafiają się obupólnie, ale jeden z nich zaatakował po tym, jak już otrzymał trafienie.
Różnica między tymi dwoma sytuacjami jest niewielka. Obaj szermierze otrzymują i zadają trafienie. Rzecz rozgrywa się w przeciągu ułamków sekundy. Ale w ogóle po co to rozróżniać? Otóż jeśli dostajesz trafienie to masz informację, że popełniłeś błąd. Rozróżnienie, na którym etapie popełnia się ten błąd pozwoli wyciągnąć wnioski i zaobserwować pewne zjawiska.
W konwencji DESW chodzi o to, by maksymalnie zbliżyć się do prawdziwego pojedynku. Przyjmuje się, że walczący występują jak gdyby byli bez zbroi. Oczywiście ze względu bezpieczeństwa trzeba dopuścić zestaw ochraniaczy zapewniający niezbędne minimum ochrony. Uznaje się pchnięcia, cięcia i uderzenia. Można stosować akcje zapaśnicze itp. itd. Jednak, żeby nie wypaczyć najważniejszej idei tej konwencji trzeba nieustannie kwestionować obowiązujące zasady i szukać lepszego rozwiązania. Jeśli nie ma, stosuje się sprawdzone w praktyce rozwiązania.
W pewnym momencie tworzenia się tych podstawowych zasad powstał problem z dublami. Kiedy to jeszcze jest dubel, a kiedy już nie? Czy trafienia muszą być dokładnie w tym samym momencie czy może być pewien czas różnicy?
Koncepcje
Z racji tego, że walka mieczem jest stosunkowo młodą dziedziną sportu (oficjalnie nie jest w ogóle) to zasady i regulaminy są ciągle w fazie zmian. Już wyklarowała się konwencja ogólna. Trwa docieranie szczegółów. Tworzone są różne regulaminy, które potem weryfikuje praktyka. I również z drugiej strony dobra praktyka została przeniesiona na regulaminy.
Ale jak to się ma do dubli i NS? Pierwotnie duble liczone były wyłącznie w chwili równoczesnego trafienia, a NS w ogóle nie rozróżniano. Jednak już wtedy zauważono problem. Co zrobić z sytuacją gdy jedno trafienie było wyraźnie później, jednak różnica wynosiła ułamki sekundy?
Rozważając wszystkie "za" i "przeciw" stworzono zasadę długiego dubla. Czyli sytuację, w której uznawane jest trafienie obupólne, jeśli kontr-trafienie nastąpiło maksymalnie jedną akcję po trafieniu. Ale dlaczego jedną akcję, a nie przykładowo 1 sekundę? Otóż w trakcie tej sekundy można wykonać kilka różnych akcji (które wcale nie muszą być atakiem). Przyjmuje się, że po oberwaniu ostrym mieczem człowiek jest w stanie wykonać (albo dokończyć) jeszcze jedną akcję nim przestanie być zdolny do walki.
Jest to bardzo dużo uogólnienie i istnieje duże prawdopodobieństwo, że przeciwnik staje się niezdolny do wykonania jakiejkolwiek akcji dokładnie w momencie trafienia. Wykluczając nagłe zgony po trafieniu w miejsca witalne jest jeszcze bogata możliwość odcięcia kończyn czy choćby przerwania połączeń nerwowych (które skutkują natychmiastowym obezwładnieniem kończyny). Jednak trudno mi się tu podeprzeć jakimikolwiek danymi naukowymi. Takich badań się po prostu nie prowadzi.
Jednak ta zasada mnie przekonuje. Wiem, że środowisko DESW jest dobrze przygotowane naukowo do tematu i bardzo rzetelnie rozważa wszystkie najdrobniejsze nawet aspekty. Po drugie, większość trafień pada na ręce i nogi. Nawet jeśli planowane były w korpus czy głowę, to człowiek odruchowo zasłania się rękami. Trafienia w kończyny nie są natychmiastowo śmiertelne. Biorąc pod uwagę działającą adrenalinę to człowiek w takim stanie jest jeszcze zdolny zrobić wiele rzeczy. Przynajmniej oddać.
Aczkolwiek taka zasada nie rozwiązała problemu dubli. Środowisko DESW stara się wyeliminować zjawisko trafień obupólnych w maksymalnie możliwym wymiarze. Chcą doprowadzić do sytuacji, w której walka jest czysta, ładna i techniczna. Aby to wyegzekwować od zawodników ustala się regulamin, który kara (w ten czy inny sposób) za duble.
Zaczęto odchodzić od "naturalnego" systemu powtarzania starcia zakończonego trafieniem obupólnym do skutku i pojawiły się rozmaite pomysły. Dość rozsądnym rozwiązaniem jest nie liczenie dubli jako punktów jeśli walka obejmuje ograniczoną ilość natarć albo do określonego limitu takich akcji (przykład: 5 dubli w jednej walce unieważnia wynik). Obaj zawodnicy tracą szansę na zyskiwanie "małych punktów". Kolejną idea obejmowała przyznawanie punktów ujemnych. A więc dublujesz - tracisz.
Wynik? Zaskakujący! Niewiele się zmieniło. Zaczęto więc bardziej wgłębiać się w problem i rozróżniono nach schlag od "zwykłego" dubla. Dlaczego? Do "trafienia po" można doprowadzić dość łatwo. Aby trafić przeciwnika często trzeba w bardzo ryzykowny sposób wypracować sobie otwarcie. Zwłaszcza, że szkoła niemiecka jest pełna prowokacji. Wiele z takich akcji doprowadza do sytuacji, w której jeden zawodnik zdobył punktowane trafienie co wymagało znacznego odsłonięcia się. Nim zdążył wrócić do zawieszenia drugi - widząc swoją sytuację - zadał kontrę.
Rozróżnianie tych akcji pozwala stwierdzić czy zawodnicy popełnili błąd przy ataku, czy jeden z nich próbuje się "ratować" z przegranej sytuacji. Obecnie są prowadzone eksperymenty (a jakżeby inaczej!) nad zwalczeniem trafień obupólnych, jednak przy okazji uznaje się NS i nawet jest jakoś punktowane. Nie do końca rozumiem o co tu chodzi i jak to połączyć, gdyż wydaje mi się, że oba te założenia są skrajnie przeciwstawne. O moich przemyśleniach poniżej.
Jestem za, a nawet przeciw
Generalnie rozumiem potrzebę eliminowania trafień obupólnych. Mam trzy powody. Pierwszy: brzydko to wygląda. Drugi: świadczy o brakach w umiejętności we władaniu mieczem. Trzeci: ciężko to sędziować. Jednak wszystko sprowadzam do najprostszego z możliwych wymiarów - tak albo nie. Jestem na "tak" za rozwiązywaniem tego problemu, aczkolwiek daję "nie" metodom, które mają ku temu służyć.
Uważam, że wzrost jakości szermierki powinien postępować oddolnie. Każdy z zawodników, swoją ciężką pracą będzie z roku na rok się rozwijał. W ten sposób dojdzie do zmniejszenia ilości dubli i będzie więcej ciekawych, czystych technicznie akcji. Narzucanie od góry określonych zachowań poprzez karanie „tych złych” regulaminem może i polepsza optykę fechtunku, jednak prowadzi do wypaczeń.
Niestety, są one dużo bardziej szkodliwe, niż brzydko wyglądające pojedynki. Przede wszystkim zaburzają zachowania szermierzy – w obawie przed karą za dubel / NS rezygnują z akcji, które przy starych regulaminach by zrobili. Najczęściej chodzi tu o zaniechanie czystych i pewnych NS. Oprócz tego zawodnicy zaczęli wypierać się swoich osadzonych trafień w dyskusyjnych sytuacjach – byle tylko nie było ujemnych punktów.
Innym przykładem spaczonego regulaminu jest to co się działo na Swordfish 2013. Oprócz tego, że NS były uznawane jako pełnoprawne trafienie to jeszcze wprowadzono różne punkty za trafienie – w zależności od strefy. Najbardziej punktowaną strefą była głowa – za 3 punkty. Za 2 był korpus, a najmniej dostawało się za kończyny (1 pkt). Mogę się mylić, ale to nie ma większego znaczenia. Sednem jest to, że lepiej było czekać na atak, ściągnąć go rękoma i kontr-uderzać na głowę, niż ryzykować by uzyskać trafienie na rękę, nogę czy korpus.
Uważam, że nie tędy droga. Niezależnie czy trafienie zwrotne nastąpiło w tym samym czasie co moje czy chwilę później – jest to informacja, że moja obrona jest dziurawa. A więc popełniłem błąd. Jeśli rzeczywiście martwimy się o jakość naszego kunsztu szermierczego to najrozsądniej założyć, że każde trafienie jest „śmiertelne”, a więc równoważne. Dlaczego? Bo staramy się doprowadzić naszą sztukę do jak najwyższego poziomu, a nie debatować nad tym czy przeżyłbym te trafienie czy nie. I z tego punktu widzenia nie ma różnicy czy uderzenie było na głowę czy rękę, choć bez ręki można żyć. Ale to marne pocieszenie, więc na szczęście nie musimy wybierać i oba błędy są tak samo ważne.
Dlatego upraszczam wszystko maksymalnie jak się da. Oprócz tego, że mi jest tak wygodniej to ma jeszcze jedną poważną zaletę – prosty system jest skuteczny. Im więcej zasad, tym więcej możliwości błędu. Zgodnie z prawem Murphy’ego (ale tym oryginalnym) – „czynnik ludzki zawsze zawiedzie”. Dlatego trzeba zminimalizować jego udział, zwłaszcza w perspektywie ważnych zawodów o randze krajowej albo międzynarodowej.
Wracając do sedna sprawy – czy to naprawdę ma znaczenie czy to był dubel czy nach schlag?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz