czwartek, 5 września 2013

Miecz jednoręczny Hanwei Practical Single-Hand Sword

Z racji tego, że spora część blogu poświęcona jest szermierce, jak mógłbym nie pisać o broni? Notka ta będzie - jak cały ten blog - w pełni subiektywna. Będę pisał wyłącznie o moich wrażeniach, na podstawie moich doświadczeń, przemyśleń itd. A dzisiaj zajmę się chińszczyzną, czyli tytułowym Hanwei'em.

Zdjęcie ze strony www.goods.pl


O co chodzi?


 Miecz ten znany jest w RR bardzo dobrze. Zwłaszcza wśród walczących. Jednak zanim zacznę opisywać swoje wrażenia i przemyślenia to zerknijmy co napisał o tym produkcje dystrybutor na nasz kraj.

Miecz jednoręczny firmy Hanwei(nowy model).Wygląd oparty na modelu Marshal Sword(SH2000), ale specjalnie dostosowany do używania w walkach. Mniej ozdobne wykończenie ale bardziej wytrzymały i tańszy. Klinga hartowana(50HRC), tępa i łukowato zakończona ze względów bezpieczeństwa. Pochwa z wytrzymałego tworzywa imitującego drewno, ze stalowymi zakończeniami, i skórzanymi paskami do przymocowania.
 I parametry techniczne:

Dł. całkowita:94 cm
Dł. głowni:77 cm
Krawędź klingi:1,6 mm
Waga:1,3 kg
Grubość głowni:5,5 mm
Szer. głowni:4,4 cm
Dł. rękojeści:10,5 cm
Szer. jelca:16 cm
Punkt wyważenia:11,5 cm

Skoro już wiemy z czym mamy do czynienia, pora na krótką bajkę o tym jak to się zaczęło. Nie tak dawno temu, kiedy walki rycerskie były areną zmagań dla twardzieli w pełnych blachach nie uznających pedalskiej polerki, a PSWR nie było nawet w planach, pojawili się śmiałkowie z zupełnie nowym podejściem do walk rycerskich.

Zanegowali oni noszenie ciężkich topornych zbroi i wywijanie przeciążonymi sztabami i zaczęli traktować swoje zabawy jak sport. Regularne treningi w mobilnych i w miarę lekkich zbrojach. A że wraz ze swoim rozwojem potrzebowali też odpowiednich narzędzi. Tak pojawiły się nowe jakościowo formy opancerzenia.

Ale nasi bohaterowie potrzebowali również odpowiedniej broni. A terminy u odpowiednich rzemieślników długie. Albo ceny kosmiczne. Albo jakoś zbyt marna. I wtedy pojawili się Chińczycy, którzy pokazali to co i tak robią dla Amerykanów. I powiedzieli, że pchną to i naszym bohaterom. I tak, chiński miecz i polski wojownik stworzyli jedność.

A tak na poważnie to nie wiem jak Hanwei trafił na polski rynek, ale ktoś kiedyś podjął dobrą decyzję i rozkręcił dobry interes.

Zady i walety


Miecz zdobył swoją popularność dzięki dwóm cechom. Był dostępny od ręki i był tani. Dzisiaj pewno nadal jest dostępny od ręki (u rzemieślników to się czeka około 6 miesięcy). Jednak cena podskoczyła niemal dwukrotnie. Jego parametry są dobre, jednak kilka rzeczy bym poprawił. 

Przede wszystkim wyważenie - przesunąłbym w stronę jelca do ok. 5-6 cm (jest 11,5 cm).  Druga sprawa sztywność - rozumiem, że to nie jest kuty miecz, ale nadal trochę za sztywny. I trzecia sprawa - waga. Zredukować można by o co najmniej 100 gramów. Dałbym 200g, ale wtedy miecz zszedłby poniżej 1200 gramów, co by go zdyskwalifikowało z turniejów rycerskich (przynajmniej teoretycznie, bo waga rzadko na którym jest). 

Jednak są to zmiany niewielkie i dopasowane do moich preferencji. Należy pamiętać, że każdy ma swoje indywidualne upodobania, więc tu może być różnica w zdaniach. W każdym razie parametry chińczyka sprawiają, że jak najbardziej nadaje się on do walki i macha się nim dobrze. No i pochwa jest w zestawie.

Teraz wyciągnijmy mroczne kwestie. Przede wszystkim jest to masowa produkcja z fabryki. Co prawda na wysokim poziomie jakościowym, ale wciąż masówka. Może się zdarzyć wybrakowany egzemplarz i być do niczego. Podobno gdzieś ktoś kiedyś miał taki. Ale nie dawałbym wiary w legendy RR i nie znam nikogo, kto by narzekał. W każdym razie różnica między kutym a fabrycznie zrobionym polega na pracy stali i by więcej o tym napisać musiałbym przeczytać dużo nudnych książek. W każdym razie, ludzie którzy kują miecze mówią, że różnica jest i to na niekorzyść masówek. Ja im wierzę.

Druga sprawa to wygląd. Wiele osób śmieje się ze trzech zbroczy jednak to wynika z ich niewiedzy. Występowały takie patenty, jednak muszę przyznać, że nijak one się mają do naszego chińczyka. Jest to po prostu wymysł mający wzmocnić konstrukcję przy niewielkim wzroście masy (poprzedni model był lżejszy o 100g). Kształt jelca może być. Za to głowica paskudna. No i pochwa z plastiku.

W zasadzie te dwie wady to najpoważniejsze co można mu zarzucić. Do tego oczywiście wspomniana wyżej niemożność dopasowania parametrów pod siebie. I rękojeść nieco mała.

Wrażenia


Moim Hanwei'em walczyłem przez ponad 3 lata. W końcu pękł. Nie oszczędzałem go, ale walczyłem z głową - unikałem zbędnego krawędziowania. Chociaż nie tylko ja nim walczyłem i ze zgrozą obserwowałem co z nim wyczyniają koledzy na pokazach.

Wrażenia mam zdecydowanie pozytywne. Mieczem dobrze się machało. Zaliczył kilka potężnych przyjęć i nawet raz mnie zaskoczył. Wygiął się dość mocno (o czym pisałem w styczniu) choć byłem pewien, że przy takim przeciążeniu pęknie.

Czy warto zainwestować dziś w Hanwei Practical Single-Hand Sword? Nie wiem. Na pewno wspomniane wady mocno dają do zastanowienia i przy starej cenie (400zł) były do zaakceptowania. Dziś za jego wartość dostał bym porządny miecz dopasowany pod moje wymagania. I to w historycznej oprawie. Trochę mogę poczekać, zwłaszcza że sezon biegnie ku końcowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz