niedziela, 14 października 2012

Rycerskie BHP cz. 1

Hobby, które polega na okładaniu się stalowymi mieczami może być niebezpieczne, zwłaszcza gdy robi się to lekkomyślnie. Widząc niektóre patenty funkcjonujące na imprezach historycznych to człowiekowi aż krew w żyłach mrozi. Sytuacja jest o tyle niekomfortowa, że przypomina tykającą bombę. Dlatego w naszym wspólnym interesie leży, by zmniejszyć ryzyko do minimum, bo niestety nie da się go wyeliminować.

A czemu tykająca bomba? Tego dowiesz się czytając dalszą część wpisu.

A gdyby coś poszło nie tak


Jeśli by komuś "z naszych" zdarzył się poważny wypadek, załóżmy śmiertelny, to wzbudziło by to zainteresowanie mediów. Zważywszy na to, że wakacje to z reguły sezon ogórkowy w polityce (a co! posłowie jak nauczyciele - w wakacje nie pracują) to rozgłos mógłby być naprawdę spory.

Jak powszechnie wiadomo, nasi politycy garną się wręcz w podskokach do polepszania nam życia. A jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa to są w tym mistrzami. Taki wypadek mógłby sprawić, że posłowie zainteresowali by się bliżej naszemym hobby, co niechybnie przybrało by niekorzystny obrót spraw. Już wystarczy, że ostatnio było głośno o tej nieszczęsnej armacie.

Parlamentarzyści wykryli by, że nie spełniamy standardów europejskich, propagujemy idee faszystowskie (dyskryminacja ludzi ze względu na wyznanie, rasę itp.), namioty nie spełniają wymogów higienicznych a kuchnię polową dopadłby sanepid. Bohurtowcy poszli by siedzieć za robienie ustawek, koniarze za stresowanie zwierząt, a fajterzy za nielegalne posiadanie broni.

Być może niektórych to rozbawi, ale zagrożenie jest poważne. Wystarczy, że zaczną mędrkować czy replika miecza (topora/buławy etc.) to nie przypadkiem śmiertelnie niebezpieczna broń i trzeba koniecznie jej zabronić. Wolę nawet nie myśleć jak to by nam naprzykrzyło życia.

Niewielkie zmiany a wielkie efekty


Dlatego w naszym wspólnym "RR-owskim" interesie leży, by zrobić wszystko co możliwe aby temu zapobiec. A rejonów działania mamy sporo. Wystarczy wprowadzić kilka prostych zasad, takich jakie są w każdych sztukach walki. Przykład? Proszę bardzo.

Apteczka
Kto z was ma przy sobie apteczkę? Choćby najprostszą - kilka bandaży, gaza, plastry i coś do dezynfekcji (spirytus odradzam - może go zabraknąć gdy będzie potrzebny). Bystrzejsi będą coś bąkać o samochodzie, że tam jest apteczka i takie tam. Ale bez ściemy - mało który o tym pomyślał.

Apteczka powinna być zawsze pod ręką. Żeby nie było szukanie kluczyków do samochodu, a potem samochodu (który często jest daleko od obozu). I wiem, że na większości imprez jest fachowa opieka medyczna. Ale oni są zazwyczaj tylko na czas turniejów bojowych albo inscenizacji. I jeśli już jesteśmy przy apteczce, to jak ją dostosować do naszych potrzeb?

Dodatkowe wyposażenie apteczki
Poza opisanym wcześniej minimum warto dodać kilka rzeczy. Na pewno plastry na odciski, otarcia itp. Bezcenne są żele i maści na stłuczenia. A do szybkiej ulgi między walkami - lód w spray'u. Jakieś tabletki przeciwbólowe nie zaszkodzą.

Z rzeczy "poza wojennych" przydadzą się na pewno proszki na wszelkie obozowe niedogodności (zwłaszcza na sraczkę!). Niektórym szczególnie będą niezbędne witaminy i minerały - najbardziej magnez (choć ten zawsze warto mieć przy sobie) - a także napoje izotoniczne. O papierze toaletowym chyba nie muszę wspominać.

Rozgrzewka
Lepiej zapobiegać niż leczyć. Powiadają lekarze. I na naszym gruncie to powiedzenie znajdzie zastosowanie. Dlatego postarajmy się podjąć wszelkie możliwe środki, by tak uczynić. Niezależnie czy robimy trening, testy cięć czy walczymy na turnieju to możemy się odpowiednio przygotować.

Przed każdą aktywnością powinniśmy się porządnie rozgrzać. Im bardziej jest ona wymagająca - tym dłuższa powinna być rozgrzewka. Nie zapominajmy o tym, bo na prawdę to jest ważne.

Zero tolerancji
Był kiedyś taki program, ale chyba upadł. W każdym razie weźmy przykład i wykażmy 0 (słownie: zero) tolerancji dla zardzewiałego, brudnego sprzętu. Jakiekolwiek uszkodzenia, zadziory, pęknięte paski niech automatycznie eliminują wszystkie łajzy.

I nie ma, że boli. Że ten palec odpadł na ostatnim turnieju i nie mogłem go naprawić, bo pies miał zły humor a skarpety były za ciasne. Że na Grunwaldzie padał deszcz i mi zardzewiało. Nie i koniec. Nauczyć się robić przegląd sprzętu przed każdą imprezą i po problemie.

A wszelkich zawodników traktujmy poważnie. Ktoś chce strugać pana rycerza to musi wyglądać jak cukiereczek. A pojawia się taki jeden, co aż słychać jak go rdza chrupie. Sz(m)aty bojowe ma jakby go stado psów dorwało i stoi tak na tle innych. No jak to kurwa wygląda? Zawsze się dziwię, że niektórym nie jest po prostu wstyd tak się pokazywać.

Ubezpieczenia
Mimo, że jestem gorącym przeciwnikiem przymusowych ubezpieczeń to przy każdej imprezie powinno się tę sprawę przedyskutować. Wiadoma rzecz, że organizatorom jest o wiele wygodniej wykupić ubezpieczenie na czas całej imprezy (zazwyczaj weekend). No i tak powinno być. Nie ma co się oszukiwać - walki rycerskie (i podobne) to sport kontaktowy. A ten zawsze jest kontuzjogenny.

Z drugiej strony nie wszędzie da się wprowadzić ubezpieczenie imprezy. Niektóre z nich są zwyczajnie za małe i kosztami trzeba by było obciążyć uczestników. Jednak warto się zastanowić czy można stworzyć warunki dla chętnych. To chyba nie jest duży problem by poinformować jakiegoś agenta ubezpieczeniowego, że odbywa się taka i taka impreza w danym terminie. A on jak się zainteresuje to przygotuje odpowiednią ofertę. W końcu na tym zarabiają.

Na niektórych imprezach (zwłaszcza w tych kręgach, które poważnie traktują walki) takie patenty funkcjonują i uważam, że to dobry kierunek. Na pewno świadczy pozytywnie o organizatorze.



Skoro kwestie "bezpieczeństwa" sobie omówiliśmy to teraz pora na "higienę" pracy. Zapraszam do drugiej części tematu.

Aktualizacja: 04-06-2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz