To amatorska produkcja filmowa, stworzona przez Michała Drzewieckiego znanego jako Drzewiak. W myśl "nie wyważaj otwartych drzwi", a raczej "nie pisz tego, co już zostało napisane" nie podejmę się nawet próby recenzji. Raczej postaram się sporzjeć na film pod kątem interesujących nas kryteriów.
W ogóle nie zamierzam na swoim blogu robić recenzji filmów około-historycznych, bo one mają się nijak do tematyki bloga. Nie zamierzam wyśmiewać Robin Hood'a z Crowe'em ani szukać mroku w "Królestwie Niebieskim". Przecież każdy wie, że film to fikcja a nie źródło historyczne. A jak nie wie, to niech się wreszcie ogarnie.
Ta produkcja jest wyjątkowa, ponieważ powstała z inicjatywy oddolnej ludzi od lat uczestniczących w RR. Dlatego zdecydowałem się wspomnieć o niej tutaj. Na początek recenzja z filmweb.pl.
XIII wieczna Polska, pogrążona w chaosie, rozdarta wewnętrznymi konfliktami w wyniku rozbicia dzielnicowego. Kochający wolność i niezależność Piotr zwany Waskiem, zamieszkujący na zamku w Iłży, postanawia ożenić się z córką ruskiego kniazia. Układ ten ma zapewnić mu silnego sojusznika w walce z każdym, kto by chciał go sobie podporządkować. Jest jednak krakowski Biskup – sędziwy dostojnik kościelny, uważający Piotra za wichrzyciela i awanturnika, którego za wszelką cenę należy poskromić. Jako jedyny śmiał on bowiem odmówić mu złożenia hołdu lennego a do tego, wysłanie przeciw niemu wojska nie przyniosło pożądanego rezultatu. Dowiedziawszy się o planowanym ślubie Kleryk wysyła człowieka, który porywa młodą księżną. Jej miejsce zajmuje tajna agentka Biskupa, której zadanie polega na wyeliminowaniu szlachcica. Przypadek sprawia jednak, że młody rycerz Maćko, który eskortował kniaziównę, przeżywa napad na konwój i na własną rękę postanawia odbić księżną z rąk porywaczy. Kolejny, krwawy konflikt zbrojny wisi na włosku.
Ogólnie jak najbardziej popieram i będę wspierał takie projekty. To naprawdę super, że chłopakom się chce coś robić. Byś może to zainspiruje innych i pokaże im, że można. Fajnie starali się odwzorować realia epoki (choć oczywiście bez wpadek się nie obyło). Pod tym względem jest to najlepszy film około-historyczny jaki dotąd widziałem.
Niestety, żeby nie było zbyt pięknie muszę dodać, że amatorskość na wskroś przenika produkcję. Jestem świadomy, że to nie holiłód, ale na Miłość Boską, z tym drewnem w dialogach to chyba mogło być lepiej. Pomijam już jakość dialogów, ale trochę aktorstwa można było wyciągnąć. Przecież chłopaki na inscenizacjach wcielają się w różne role.
No i drugie co mnie boli. Finałowy pojedynek to czysta kalka holiłódzkich wyczynów. Niestety bardzo marnej jakości. Nie jest ani ciekawa, ani zahaczająca o historię. Dłuży się, a schemat jest prosty do bólu. Przecież mamy całą masę ludzi - od szermierki historycznej przez pokazową po sportową - którzy mogli by wymyślić układ choreograficzny przebijający wielkie produkcje. Wystarczyło poprosić, przecież i tak spotykamy się na imprezach.
Te dwie rzeczy najbardziej rzucają się w oczy. Co nie znaczy, że to jedyne co można znaleźć. Jest cała masa głupich wpadek, których można było uniknąć. Szkoda, że te wpadki wynikają z niedopatrzenia, a nie z konieczności. Nie chcę robić listy i wymieniać. Mam jednak nieodparte wrażenie, że po zmontowaniu filmu nikt z korekty go nie obejrzał.
Z drugiej strony należy docenić, że produkcja jest zupełnie amatorska. To znaczy, że nikt nie miał pojęcia o kręceniu filmów, a chłopaki włozyli tytaniczną pracę, żeby w ogóle wypuścić długometrażowy film. Należą się im za to wielkie brawa. Jeśli konsekwentnie pójdą za ciosem to są szanse na całkiem niezłe kino. Niestety, "Dawno temu w Iłży" jest mocno przeciętnym filmem.
08-03-2013 Aktualizacja wpisu
08-03-2013 Aktualizacja wpisu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz