piątek, 27 stycznia 2012

Historyczność a współczesne turnieje rycerskie

Temat dość delikatny, jednak ważny.

W związku z wykształceniem się pewnej grupy walczaków - określających się "fajterami" (choć ja bym wolał bardziej tradycyjnie: szermierzami) - rekonstrukcje zaczęły nieco odbiegać od dobrego kierunku.

Wiele osób doposarza się pod względem użyteczności zbroi w danej konwencji, mniejszą wagę kładąc na historyczną spójność czy poprawność. Na razie są to, rzeczy małe bądź niezauważalne, ale trzeba bardzo uważać, bo od lekkiego przekroczenia granic do przesadyzmu niedaleko.





Najpierw powinniśmy wyplenić myślenie: "a tego i tak nie widać". Początki są niewinne. Wpierw dotyczą delikatnych zmian. Później się zmienia więcej i więcej, aż w końcu z historyczności powstaje wspomnienie.

Oczywiście jestem świadomy, że niektórych rzeczy nie da się uniknąć, tak jak stosowanie sportowych suspensorów czy gumowej podeszwy (na turniejach halowych), ale w zasadzie to są nieliczne przypadki przy których można pójść na kompromis. Pozostałym wymysłom należy powiedzieć stanowcze: "NIE".

Teraz konkretniej. Bardzo popularne jest odciążanie opancerzenia, aż do granic bezpieczeństwa. Prawda jest taka, że wszystkie formy zbroi średniowiecznej chroniły rycerza (pomijam pocztowych i lekkich pieszych, bo w końcu są to "turnieje rycerskie") z każdej możliwej strony i w maksymalnie najlepszy sposób.

Praktykujący szermierkę, zwłaszcza pojedynki (1 na 1), doskonale wiedzą, że pewne strefy ciała praktycznie są niemożliwe do trafienia, a inne "wchodzą" bardzo rzadko. Dlatego rezygnuje się z tych elementów pancerza albo ogranicza je do minimum. Najlepszym przykładem są tutaj opachy i ręka pod tarczą.

Kolejne modne przykłady, coraz bardziej się rozprzestrzeniające to stosowanie termoaktywnej bielizny i rękawic kolczych z wszytymi blaszkami.

Jest to zła tendencja i zobaczymy jak daleko zabrną panowie koledzy.

Aktualizacja: 09-04-2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz