sobota, 11 lipca 2015

Nie samą cebulą człowiek żyje

Rekonstrukcja historyczna to trochę taki teatrzyk. Dzięki niemu możemy wcielić się w rolę postaci, którą nigdy w prawdziwym życiu nie moglibyśmy być. Rycerze, damy, wikingowie, husarze, alchemicy, duchowni, legioniści rzymscy, barbarzyńcy. Co niektórzy idą o krok dalej i stają się postaciami ze świata fantastycznego - magami, orkami, asasynami. Wszystko to jestem w stanie jakoś zrozumieć i sobie wytłumaczyć. Ale co kręci ludzi, którzy wcielają się w najniższe warstwy społeczne to dla mnie zagadka. Dlaczego ludzie chcą być cebulakami?

wiesiu.jpg
Zawsze chciałem być świniopasem!
https://www.facebook.com/WieslawMrokiSredniowiecza?fref=ts


Cebulaki czyli biedota, najniższa warstwa społeczeństwa. Taki rekonstrukcyjny żargon. Jest to warstwa najliczniej występująca w każdej społeczności. Zwykli szarzy ludzie, których nikt nie szanuje i nie traktuje poważnie. W zależności od potrzeby - źródło dochodu z podatków albo mięso armatnie.

Rozumiem i doceniam ideę odwzorowania drabiny społecznej. Naprawdę należy się szacunek dla osób, które poświęcają się dla dobra sprawy. Ale zawsze zastanawia mnie co powoduje osobami wykorzystującymi jedną z niewielu okazji do ucieczki od bycia szeregowym szarym człowiekiem na bycie szeregowym szarym człowiekiem w średniowieczu...

Przyczyną tego zjawiska jest na pewno fala anty-rycerskości. Pytanie na ile? Obiema rękami podpisuję się pod stwierdzeniem, że lepiej porządnie robić biedaka niż byle jak rycerza. Zbiera mi się na odruchy wymiotne widząc na imprezach "rekonstruktorów" paradujących w samej bieliźnie z obowiązkowo wyeksponowanym pasem rycerskim dającym wszystkim do zrozumienia, że oto idzie wielki pan rycerz pasowany. Nie tędy droga. Ale żeby od razu odgrywać biedotę?

Czy kilo cebuli proszę!
Wiem, że czasem trzeba. To jak z czyszczeniem kloaki. Są takie role, że po prostu ktoś to musi robić. Czy to jako pomoc techniczna na inscenizacji czy jako ciekawe urozmaicenie scenariusza albo jaś obozowy. Zbrojni wszystkiego nie są w stanie zrobić sami. To dlatego w średniowieczu rycerz miał poczet. Sam był jak czołg, ale bez serwisu, który doleje paliwa, uzupełni amunicję i wymieni uszkodzone części - daleko nie zajedzie.

Rycerzem nikt nie został z marszu. Cały ten sprzęt trochę kosztuje i często ludzie zbierają go latami. Osiągnięcie tego statusu jest na końcu drogi, ale to główny cel zabawy. Ale być takim biedakiem na pełny etat? Co w tym fajnego? Poza elementem doświadczalnym - swoją drogą bardzo ciekawym. Dlaczego ludzie się na to decydują?

Jest wiele pomysłów na rekonstrukcję nie-rycerstwa, które zostawiają szerokie pole do popisu. Przykładowo kopijnicy pocztowi - mimo, że nie byli szlachetnie urodzonymi to walczyli u boku rycerzy, będąc porównywalnie do nich wyposażeni. Albo strzelcy konni wchodzący w skład kopii. Możliwości jest mnóstwo - piechota różnej maści, draby, zaciężni, milicjanci. To tylko przykłady militarne. Jeśli kogoś nie ciągnie do bijaczki to możliwości jest o wiele więcej. Ale dlaczego akurat cebula?

Niniejszy wpis nie jest próbą dyskredytacji osób zajmujących się rekonstrukcją niższych warstw średniowiecznego społeczeństwa ani tym bardziej umniejszeniem ich zasług dla polskiej rekonstrukcji. Po prostu próbuję zrozumieć ich punkt widzenia i nie ukrywam, że liczę na komentarze :-)

23 komentarze:

  1. Każda warstwa społeczna niesie w odtwórstwie wiele możliwości. Każdą by dobrze odtwarzać należy przebadać.Tak więc człowiek odtwarzający rycerza skupia się na traktatach dotyczących szermierki, uzbrojeniu, pięknym wyposażeniu, ale już kompletnie nie na zarządzaniu majątkiem. Większość z rycerzy czy dam nie umiało by się wypowiedzieć na temat ile podatku winien odprowadzić, jak wygląda na jakich ziemiach dziesięcina, jakie miałby obowiązki wobec wasala.
    Cebulactwo zrzesza w swoim ruchu osoby, które po prostu lubią minimalizm. Nie tylko w odtwórstwie- po prostu to ich cechuje w codziennym życiu. Ograniczona ilość wyposażenia ze sobą cechuje się może i szarzyzną, ale tylko pozornie bylejakością. Te przedmioty są wykonane z ogromnym pietyzmem, bo w tym wypadku mniej na prawdę znaczy lepiej. Bycie cebulakiem otwiera ogrom możliwości rozwijania zainteresowań ogrodniczych, hodowlanych, utrzymania gospodarstwa, lepszego poznania kalendarza, a tym samym uwarunkowań życia człowieka wg cyklu, zabaw świątecznych, zwyczajów. Pan rycerz nie zainteresuje się jak pozyskać ług z popiołu i jak za pomocą koszów wiklinowych rozpocząć pranie.
    Społeczeństwo RR dzieli się (bardzo ogólnie) na tych rycerzy i cebulaków, ponieważ dzielą tych ludzi zainteresowania. Nie każdych interesuje walka i pozowanie (nawet z ogromem wiedzy o nim), nie każdych kręci zdobywanie nasion białej marchwi. Po prostu obranie innych kierunków zainteresowań w tej samej dziedzinie. W mojej opinii cebulactwo oferuje dużo więcej niż rycerstwo- ale ja lubię grzebać ziemi i strzyc owce. Bardzo mi się nudziło jako damie na zabawach. Lubię zbierać chrust, znać się na ziołach, oskubać kurę, wędzić kiełbasy, łowić ryby, żąć zborze i składać kopy siana, uczyć się bartnictwa, wyrobów serów, wypieku chleba, podstaw tkactwa. Inny będzie się na samą myśl krzywił, tak jak Ty- Ciebie w tym wszystkim po prostu kręci coś innego. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może chęć zostania takim cebularzem wynika właśnie z tego, że spora część ludzi, którzy decydują się zostać rekonstruktorami wychodzi ze słusznego moim zdaniem założenia, że jednak ta szara i najniższa warstwa społeczna od zawsze stanowiła zdecydowaną większość? Rycerze stanowili niewielki odsetek społeczeństwa, toteż Ci ludzie próbują zadbać o to, żeby w świecie rekonstrukcji nie było niehistorycznej dysproporcji społecznej? Chcą odtworzyć proste, codzienne życie codziennych ludzi. Stwierdzenie, że nie każdego kręci machanie mieczem i chodzenie w pięknej, błyszczącej zbroi też jest jak najbardziej trafne. Każdy robi to co lubi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedź jest prosta - archeologia eksperymentalna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cebulactwo stwarza wiele możliwości, kładzie nacisk na wierne odwzorowanie odtwarzanych postaci. Taniej jest dobrze odtworzyć biednego mieszczanina, czy chłopa, niż rycerza i dlatego część ludzi z byle jakich rycorów przeistacza się w ładnie zrobionych przedstawicieli warstw niższych.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pochwalam świadomą rekonstrukcję. Jeżeli ktoś przerzucił się z bylejakości wielkopańskiej na pierwszą ligę cebulactwa to chwała mu. Jednak czy to dla was jest etap docelowy? Nie ciuła się gdzieś tam pomału w piwnicy sprzęcioru rycerskiego?

    Chciałbym unikać popadania w stereotypy - rycerze nie byli wyłącznie od wojaczki. Wiele tu zależy od kontekstu danej imprezy - jeśli to jest festyn na dożynkach to nie okłamujmy się. Trudno mówić o rekonstrukcji czegokolwiek. Oderwijmy się od tego :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cebulactwo właśnie (początkowo) odrywa się od festynu. Dla pana Kowalskiego z rodziną, atrakcją są rycerze, a nie szara masa, która w wydzielonym miejscu będzie pleść łapcie z łyka- choć nie powiem, coraz więcej osób zatrzymuje się przy stoiskach rzemieślniczych i z ogromnym zaangażowaniem bierze udział w próbach współpracy by się czegoś dowiedzieć. Nie mając jaki z brokatu jedwabnego, a szorstką bokstenkę, można w takim samym stopniu propagować żywą historię, z coraz większym zainteresowaniem od strony turysty, oferując mu szeroki wachlarz atrakcji (dotyczy to nawet dożynek- bo nie widzę różnicy w imprezach w kontekście przedstawiania żywej historii, a co za tym idzie własnych prób rekonstrukcyjnych- albo coś robi się dobrze, albo źle).

    Poza tym, zauważam powielany przez Ciebie stereotyp w postrzeganiu cebulactwa. Nie jest to skrajna biedota, która winna żerować na odpadkach wyrzucanych za mury miasta. Jest to rzemieślnik, bogaty chłop, a nawet średnio zamożny mieszczanin.
    Celem jest ciągle kształcenie się i próby archeologi eksperymentalnej. A pomysłów na to jest bez końca, od prostych kulinariów, przez architekturę, łowiectwo, wytwórstwo, aż do tak bulwersujących wiejskich pułków zbrojnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko cebulactwo odrywa się od festynów :-)

      Odnośnie drugiej części - myślałem, że właśnie o to chodzi. By być najbiedniejszym jak to tylko możliwe. Takie anty-rycerstwo.

      Usuń
    2. Szanowny Macieju ;-)

      Domyślam się, że pijesz głównie do osób bawiących się w tzw "Projekt Volk" ? Odpowiem Ci w paru zdaniach z perspektywy niedzielnego "rekonstruktora" sympatyzującego zarówno z Volkami jak i z ich przeciwieństwem, czyli z "Projektem14"

      1. "Volk" oznacza "lud", a nie "bieda"

      Wiem, że sami koledzy z PV są winni tej konotacji nadużywając zwrotów "bjeda!!!", "cebula!" itp, ale zapewniam Cię, że ludzie świadomie odtwarzający średniowieczny odpowiednik żuli czy żebraków to minimalny margines (osobiście nie znam ani jednego). Większość celuje w "normalnych" ludzi będących zarówno wtedy jak i dziś podstawą społeczeństwa. Takie jakby "lower-middle class". Rzemieślnicy, mniej- oraz średnio-zamożni mieszczanie, chłopi. A propos chłopów właśnie. Większość ludzi (nie twierdzę, że Ty też) słysząc "chłopstwo" ma przed oczami przysłowiowy "brud, smród i ubóstwo". Oczywiście jest to straszne wypaczenie mające źródła w XIX-wiecznym obrazie chłopstwa - wystarczy minimum wiedzy historycznej, żeby wiedzieć, że w takim na przykład XIV wieku chłopi mieli dużo lżej niż w późniejszych, rzekomo "oświeconych" czasach. Podsumowując - koledzy wyżej już o tym wspomnieli zresztą - w "cebulactwie" nie chodzi o odtwarzanie marginesu, ale zahaczenie jak największej większości.

      2. Kompensacyjna funkcja bycia rycerzem

      Cytuję: "zawsze zastanawia mnie co powoduje osobami wykorzystującymi jedną z niewielu okazji do ucieczki od bycia szeregowym szarym człowiekiem na bycie szeregowym szarym człowiekiem w średniowieczu". Z powyższego zdania jasno wynika, że dla Ciebie wcielanie się w rycerza to forma ucieczki od rzeczywistości, forma chwilowego bycia kimś "lepszym" niż jesteś w rzeczywistości. Brzmi to bardzo smutno. Nie jestem dobry w psychologii, ale jak na mój gust jest w tym coś nie tak ;-) No ale ok, idąc tym tokiem rozumowania, to może weźmiesz pod uwagę, że w dzisiejszych czasach są również ludzie, którzy chcą poczuć się zupełnie odwrotnie? Będąc na codzień menedżerem w korporacji/prawnikiem/lekarzem chcą raz na jakis czas przebrać się w zgrzebny len, przespać się na ściółce, zjeść przypalone mięso z ogniska? (notabene - jak na pewno dobrze wiesz, dobra ręcznie tkana wełna jest często droższa niż niektóre "firankowe" jedwabie w których paradują zacni "rycerze"). Oczywiście trochę przerysowuję i żartuję. Tak poważnie to mi osobiście jest obcy taki tok rozumowania. Należę do ludzi, którzy wybrali taką a nie inną formę (czy raczej formy) rekonstrukcji ze względu na ich materialną stronę - najbardziej podoba mi się uzbrojenie z XIVw i tyle. Gdybym miał się już w kogoś wcielić to wolałbym elfa, Noldora z I Ery Śródziemia, ale wiem, że to głupie ;-)

      c.d.n.

      Usuń
    3. 3. Anty-rycerskość

      W Projekcie Volk jest dość widoczna, nad czym osobiście trochę ubolewam (hehe :) ). Pomijam formę, czasem może rzeczywiście przesadzoną, ale jej źródła uważam za słuszne. Myślę, że Ty też - chodzi oczywiście o tzw darcie łacha z rycerzy z Braniewa, kasztelanów z Inowłodza, wszelkiej maści bohurtowców i inne patologie "ruchu rycerskiego". "Rycerz bez konia jest jak maserati z lpg" - to moje hasło ;-)

      4. Szerszy wachlarz możliwości

      Załóżmy, że ktoś w 100% odtworzy idealnego rycerza z XIV wieku z całą otoczką materialną (no, poza zamkiem ;-) ). Można zorganizować idealny konny turniej rycerski ze szrankami, lożą dam itd - super. Można zainscenizować polowanie - super. Można zainscenizować mega-wypasioną ucztę (nie mylić z popijawą w sobotę wieczór na Grunwaldzie hehe :) ). Wszystko pięknie, ale jak tak dobrze się zastanowić, to możliwości szybko się kończą. Śmiem twierdzić, że życie rycerstwa było cholernie nudne :) Pociąga nas często ten cały nieosiągalny blichtr, czy jak to niektórzy określają "wypas". Ale na dłuższą metę to nudzi. Bycie "cebulakiem" daje nam nieporównywalnie większy wachlarz możliwości. Od średniowiecznego pójścia na ryby, poprzez średniowieczne warzenie piwa, różne rzemiosła, po aspekt militarny. Mógłbym wziąć urlop i przez pół roku mieszkać w jakimś skansenie co tydzień zmieniając "profesję". Odtwarzając rycerza chyba bym nie potrafił, bo bym skisł z nudów. I zwróć uwagę na jeszcze jedną rzecz - sami świetnie "zrobieni" rycerze nie wystarczą, żeby zorganizować chociaż jedną z atrakcji wypisanych przeze mnie na początku. Do każdej oprócz rycerzy potrzebujesz też legiona cebulaków, bez tego zawsze wyjdzie wiocha i festyn. Albo przynajmniej kwiatki takie, że jeden rycerz pomaga drugiemu rycerzowi zapiąć paski od zbroi.

      Pozdrawiam serdecznie
      Paweł Boleszczuk

      Usuń
    4. Ad 1. Czy przypadkiem Volkowie (jeśli już ich podajemy za przykład) nie są sobie sami winni, gdyż początkowo obrali skrajną drogę biedactwa? Obecnie to faktycznie zwykły lud, ale metka pozostała.

      Ad 2. Uważam, że ani wcielanie się w rolę świniopasa, ani w rolę wielkiego pana, ani w rolę elfa ze Śródziemia nie jest głupie. Jeżeli się to robi poważnie.

      Ad 3. Dużo patologii już jest w RR, nie trzeba dokładać nowych :-P

      Ad 4. Czy sprowadzania rycerza jako tego co siedzi i pachnie, gdy nie walczy nie jest przypadkiem tak głupie jak sprowadzanie cebulaków do roli wyłącznie biedoty? :-)

      Skąd przekonanie, że rycerz ma mniejsze pole do działania niż zwykły chłop? Również XIX wieczne romantyczne wizje?

      Usuń
    5. A odnośnie problemów z głową, to jak uważasz? Czy martwić powinien się ten, który ucieka od rzeczywistości wcielając się w postać pełną pozytywnych wartości oraz dającą mu znacznie więcej możliwości niż normalnie ma? Czy może raczej ten, który odrywa się od codzienności tarzając się w błocie i ciesząc się ze swej biedy? :-)

      Usuń
    6. "Ad 1. Czy przypadkiem Volkowie (jeśli już ich podajemy za przykład) nie są sobie sami winni, gdyż początkowo obrali skrajną drogę biedactwa? Obecnie to faktycznie zwykły lud, ale metka pozostała."

      Nie, to jest jakieś straszne nieporozumienie.

      "Ad 2. Uważam, że ani wcielanie się w rolę świniopasa, ani w rolę wielkiego pana, ani w rolę elfa ze Śródziemia nie jest głupie. Jeżeli się to robi poważnie."

      Rozróżnijmy rekonstrukcję materialną od "wcielania się". Z kontekstu tego co napisałeś wynika, że "wcielasz się" w rycerza, żeby poczuć się lepiej. I to uważam za głupie (bez obrazy :) ). Rekonstrukcja materialna to co innego.

      "Ad 3. Dużo patologii już jest w RR, nie trzeba dokładać nowych :-P"

      Jeden z najbardziej "ultrasowych" materialnie projektów został własnie nazwany "patologią", bo autor nie rozumie czym kierują się jego członkowie - brawo :) (żeby nie było - oczywiście ironizuję)

      "Ad 4. Czy sprowadzania rycerza jako tego co siedzi i pachnie, gdy nie walczy nie jest przypadkiem tak głupie jak sprowadzanie cebulaków do roli wyłącznie biedoty? :-)"

      Każdy sam sobie na to musi odpowiedzieć. Ja Ciebie przekonywać nie zamierzam :)

      Z tym tarzaniem się w błocie to rozumiem, że chodzi Ci o coś takiego? :) :) :)
      https://scontent-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/t31.0-8/1780994_361070677392457_8651725489784456069_o.jpg

      Usuń
    7. Nie ma żadnej fali antyrycerskości. Wiekszość chciałaby odtwarzać właśnie rycerstwo, ale aby dobrze to robić trzeba mieć od 10 tysięcy zł wzwyż wolnej gotówki, a większość takiej kwoty nie widziała na oczy. Ja sam od 10 lat zbieram różne żelastwa kupując okazyjnie na różnych aukcjach, ale dochodzę do wniosku, że lepiej to sprzedać i zrobić ładnego strażnika miejskiego. Projekt volk robi sobie jaja tylko z "rymcerzy", a popiera dobrze zrekonstuowanych rycerzy. Większość ludzi z tego projektu nie odtwarza biedoty, ale bogatsze chłopstwo i mieszczan, aby móc smakować również militarny aspekt rekonstrukcji (strażnik miejski, najemnik, mieszczanin)
      Tak więc ta cebula i bieda to mocne uproszczenie. Lepiej zacząć od uszycia gaci z ręcznie tkanego lnu i tuniki z ręcznie tkanej wełny niż pakować kasę w rycerski złom.
      Względy ekonomiczne mają tutaj znaczenie. Za 4.000,- zł można być mrocznym rycerzem lub dobrze zrekonstuowanym strażnikiem miejskim i dlatego ludzie wybierają tę drugą drogę i nic w tym dziwnego. Oczywiście piszę tu o poważnych ludziach, którzy poważnie traktują to hobby, a nie o nastolatkach, którzy chcą się dowartościować i być rycerzem, czy królem..

      Usuń
    8. Dobra, żarty żartami, ale dotarliśmy do ważnego semantycznego problemu odnośnie "wcielania się", a "rekonstrukcją kultury materialnej", który pozostał po Pierwszej Wojnie z Mrokiem. Myślałem, że to już zaszłość a tu proszę... Powiadasz zatem, że ludzie odtwarzający lud się nie wcielają?

      Usuń
    9. "Powiadasz zatem, że ludzie odtwarzający lud się nie wcielają?"

      Szczerze, to nie spotkałem się z tym. A jeśli już, to z dużą dozą dystansu. Znam natomiast wiele przypadków "rycerzy" cuchnących etosem, patosem i domestosem (pewnie wiesz co mam na myśli). Oczywiście, nie chciałbym żebyś odebrał to zero-jedynkowo, na zasadzie że uważam, że "rycerz-bad", "cebulak-good", bo to nieprawda. Wszystko zależy od zdrowego podejścia do tej zabawy.

      Usuń
    10. Zostawmy etos, patos i domestos w Braniewie. Dostrzegam pewne niebezpieczeństwo w zwalczaniu "klimatu" czyli wczuwaniu się w rolę. Prowadzi to do wyjałowienia tego hobby. Zakładając, że zdobędziesz już wszystko ze szpeju co chciałeś, obskoczyłeś wszystkie imprezy, które chciałeś to nie masz po co już jeździć na wyjazdy. Zostaje zmiana epoki albo zmiana hobby. Innymi słowy, przesadnie ultraśne podejście ukręciło bat samo na siebie.

      Chociaż "LARP" brzmi dla rekonstruktora jak obelga to jednak widzę potrzebę pewnego rodzaju larpizacji rekonstrukcji, tak jak to robią w P14. Zastanawiam się kiedy cebulaki dojdą do tego momentu (czy w ogóle), bo póki co ten ruch jest względnie nowy i jeszcze(?) nie ma tego problemu.

      Usuń
  7. Jeżeli dla Pana reko to tylko bogacze i zbrojni to żaden z Pana rekonstruktor.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra, autor chciał to dostanie tak tutaj jak i na blogu. Wy se możecie czytać, albo olać, cóż mi na tym zależy. Będzie taki mini referat :P

    Na szybko szkic kręgu moich reko zainteresowań: XVII wieczny hajduk (piechota), chłopstwo, góralszczyzna XVII wieczna.

    Dlaczego?

    Jest kilka powodów:

    1. Wyzwanie. Niesamowicie trudno jest zdobyć informacje na temat warstw niższych. Cięzko o dbre wykroje, opisy materiałow, dokładna ikonografię. Samo poszukiwanie materiałów (pisanych, ikonografii, działania per analogiam, etc.) daje mi wiele radości oraz satysfakcji. To jest prawdzie szukanie czegoś nowego! Gdybym chciał robić Pana Brata, to w ciągu godziny bym miał niewiadomo ile materiałów! A tak? Żmudne przeglądanie, porównywanie, zastanawianie się.... Kurcze, aby uszyc portki to przez dwa lata męczyłem się ze źródłami, coś tam uszyłem, a rok póxniej okazało sie, że jest fajny zabytek na ten temat. :p

    2. Pokora. Nigdy nie lubiłem się wywyższać. Zresztą rudemu to nigdy łatwo nie pójdzie :P odtwarzanie warstw niższych uczy niesamowitej pokory. Nie ma co kryć, że na reko ZAWSZE wchodzimy w jakies role. Dużo ludzi robiących szlachtę niesamowicie się wywyższa, bawi w wysoko urodzonych, a ja tego nie potrzebuję. W normalnym życiu uważam siebie (ach, skormność!) mimo wsyzstko za człowieka na odpowiednim poziomie więc nic sobie nie musze udowadniać. A chcę poczuć korzenie! Nie chcę byc wysoko, chcę być nisko, chcę być tym szarym człowikiem, o którym mało pisano, a dla mnnie był kims wyjatkowym.

    3. Pochodzenie :) można się śmiać, bo też i brzmi to zabawnie, ale dla mnie jest to ważne. Widzisz, drogi autorze, ja posiadam nazwisko jakie posiadam. Łomnicki! Mozna to smakować, można się podbuować, mozna szukać niewiadomo jakic korzeni! I tak było. W wieku nastoletnim, po lekturze Trylogii oraz obejrzeniu ekranizacji tejże, bardzo fascynowała mnie kultura szlachecka. Bycie Panem Bratem, ot mi życie! I szedłem w tym kierunku. Jedoncześie cały czas czułem, że coś jest nie tak, że to nie jest moja dola. I to jest prawda. Każda rozmowa z rodzną, z dziadkami uświadamiałami coś innego, piękne pochodzeie z gór, z tamtejszych górali, prostego ludu, który zarazem jest pięknym. I wtedy zaczałem iśc w hajductwo, zacząłem czytac o chłopstwie o piechocie, o góralach, etc. I to dało mi radość! Poczułem sie i czuje spełniony, czuję się fair wobec siebie i wobec moich przodków. Dla mnie to bardzo ważne :) chociaż reszta może tego nie rozumieć.

    Łatwo i przyjemnie jest być pięknym! Robic za husarza, Pana Brata, bogacza, który rządzi. Ale ja uwielbiam inny klimat. Podziwaim tych ludzi, którzy wtedy zyli w tych cięzkich warukach, kocham mądrośc ludową, uwielbiam wierzenia ludowe, które trwały przez wieki. Uwiebiam prostotę myśli i prosta szerość ludu. Wiecie kiedyś byłem u kumpla, prosty facet, na piwie. A ten mi rzecze: "Będzie konieć świata. Na Ślaśku powodzie. U nas to chociaz się do św. Kingi modlimy to nas omija!". I wiecie co? Ta rozmowa,prosta, szczera, dała mi więcej radości niż rozwarzani o literaturze, które nie raz ze znajomymi snułem w Krakowie.

    A inna sprawa... kto dał więcej dobrego Rzeczypospolitej> Janurz Radziwiłł, ktory wpuścił szwedów do Polski? Czy Józef Kuciapa, mieskzaniec lubelskiej wsi, który praca na roli wykarmił iles osób? :P

    Rekonstrukcja to dla mnie radość, a największa radość czerpię będąc ze sobą szczerym. Odtwarzając prsotego piechura lub chłopa, który tak patrzy na świat czuje się dużo lepiej niż gdybym robił za Pana Brata :)

    I w dupie mam kwestie finansowe. Gdybym chciał być husarzem to bym wyklepał lada jaką zbroję i latał na piechotę ze skrzydełkami i gówno by mi ludzie zrobili, gdzies miałbym komentarze, bo bym się dobrze bawił :P

    I na koniec mój wpis o podobnym temacie: http://poruszak.blogspot.com/2015/02/w-czym-hajduk-gorszy-od-husarza.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za komentarz.
      Odnośnie punktu 2. Niestety, tak jest. Może tych osób nie jest jakoś szczególnie dużo, ale za to robią bardzo zły PR reszcie, tak jak kibole.

      Usuń
    2. Maćku, ja tak myślę, że w ogóle problemem reko jest skrajność. Ciężko mi to dokładnie opisać, ale postaram się jakoś to w miarę sensownie przedstawić. Widzisz, ja wiem, że jest wielu, którzy robią warstwy wyższe. I naprawdę wielu z nich robi to idealnie! Mają wspaniałą posturę, mają obycie, mają taką charyzmę, która pasuje do Panów Braci (przykładem sa ludzie z Kujawskiej Braci Szlacheckiej) i jestem przekonany, że tak jest w Waszej epoce (w senise w śród rycerstwa). Są osoby, które - nie ma zmiłuj - idealnie pasują do roli rycerza. Mają część szpeju (pewnie, że o konia trudniej), mają to coś, odnajdują się w tym. Są także ludzie, którzy idealnie pasują do roli warstw niższych, lubią to, lubią dłubać przy obozie, palić ogniska, gotowac (serio, mam takich w oddziale). Uwielbiają prostotę, robienie za rybaków, chłopków, odnajduja się w tym.

      Są jednak skrajoności, które mnie strasznie denerwuja. To są bufonowani Panowie BRacia (u Was - rycerze), którzy myślą, że wydany pieniądz pozwala mi robić z siebie kogoś więcej. Są także bufonoaci przedstawiciele warstw niższych, którzy robią z siebie idiotów, chamów, prostaków tak wstrętnych, że bierze na młdłości, bo myślą, że tak mogą. A zachowują się jak dresy w wykonaniu wcześniejszym :) pierwszymy częśto kieruje chęc popisania sie kasą, a drugimi ból (naprawdę to widać!), że tej nie mają, więc robią prostaków, więc prostacko dopieprzają się do tych rycerzy. Nie jest tego dużo, ale jak dla mnie to niesamowicie widać. Szczególnie na wszelkiej maści forach, gdzie Ci robiący "biednych" wręcz spędzajac pół dnia aby móc znaleźć fotkę by ponabijać się z bogatych. Tymi skrajnościami, tak jak pisałem, kieruje pycha i zazdrość, ale cóż... To nie kwestia hobby tylko charakterów. W każdym hobby coś takiego musi się pojawiać :)

      Usuń
    3. Niestety, rekonstrukcja (a raczej rycerzowanie) to jeden z najprostszych sposobów by każdy mógł zostać wielkim panem. Jakiś jegomość zakłada sobie grupę, w której zostaje kasztelanem/wielkim mistrzem/porucznikiem. Wyciąga dotację od lokalnego samorządowca, który to jest jego dobrym kumplem. Kupują jakieś zbroje, które wyskakują na allegro na pierwszych pozycjach. Dla niepoznaki dają jakieś info, że są GRH opierająca się na historycznych źródłach i już gotowe. Potem tacy jegomoście panoszą się na imprezach, co to nie oni.

      Smutne, że głównym powodem ich działalności nie jest miłość do historii, a chęć podbudowania własnego ego, bo w życiu prywatnym nie wyszło.

      Usuń
  9. Prawda jest taka, że każdy chciałby być wypasionym rycorem, ale nie ma na to środków, i jedynym sensownym wyborem jest lekkozbrojny. Z drugiej strony fajnie zrekonstruowany piechur daje większą frajde rekonstrukcyjną, niż rycerz. Odtwarzanie warstw niższych daje tez większe mozliwości. Można organizować piesze wyprawy, szturmy murów, odtwarzac dawne rzemiosło itd. Rycerz bez konia i służby jest skazany na nudne bytowanie na zamku. Niezrozumiała dla mnie jest tylko walka miedzy rycerstwem, a niższymi stanami.. Organizowanie w tym samym czasie imprez typu projekt P14 i manewrów Volk to głupota i dzielenie środowisk. Właśnie niższe stany są idealne do komponowania pocztów rycerskich, gdzie oprócz pana rycerza jest 2 lekkich i kilku giermków. Uważam, że trzeba łączyć obie grupy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałbym zwrócić tylko uwagę , że giermek to nie pacholek.

      Usuń