poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Mity RR: #2 Zbroja nie zgina mu się w kolanach

Mit nr 2. "Ciężkie, niemobilne zbroje"

W popkulturze możemy się spotkać z postacią rycerza zakutego od czubka głowy po stopy w stal. Oprócz wątpliwej poprawności historycznej (zwłaszcza w tych, które podają się za oparte na faktach) często jest forsowany mit, że taki rycerz nie jest w stanie sam wejść na konia, a gdy spadnie to będzie leżał tak długo aż ktoś go podniesie.

No i niby brzmi logicznie, bo trudno się poruszać w kilogramach stali na sobie. I jeśli wszystko przyjmujemy tak bezrefleksyjnie jak nam podają, to z takim idiotycznym przekonaniem pozostajemy przez długie lata. Potem przychodzi wielkie zdziwienie, gdy trafiamy na turniej rycerski, na którym zakuci w stal panowie biegają, skaczą czy jeżdżą konno.



Geneza mitu

Warto się zastanowić skąd się wzięło w narodzie takie przekonanie. Skoro wystarczy chwilę pomyśleć, by samodzielnie - i to praktycznie bez żadnego wysiłku, grzebania w kronikach czy internecie - obalić ten mit. Ale o tym za chwilę. 

Jedną logiczną przyczyną takiego stanu znajduję w pojęciu zbroi turniejowej. Jak nietrudno się domyślić, jest to typ pancerza specjalnie przystosowany do walk turniejowych z XV i XVI wieku. Taka zbroja miała spełniać dwie funkcje. Przede wszystkim być bezpieczna i robić wrażenie. Stąd takie egzemplarze dociążano nawet dwukrotnie bardziej niż wersje bojowe.

Po pierwsze, najeżdżanie się kopiami to bardzo niebezpieczny sport. Zdarzały się wypadki śmiertelne nawet wśród królów i książąt - czyli tych, którzy powinni być najlepiej chronieni. Dlatego w strategicznych miejscach pogrubiano warstwę pancerza.

Po wtóre, żeby zamontować wszelkiej maści zdobienia - finezyjne kształty, grawery, klejnoty itp.- trzeba było dołożyć materiału. To oczywiście wpływało na wagę. Efekt został już wspomniany. Zbroje tego typu były znacznie cięższe i faktycznie zdarzały się przypadki (opisywane w źródłach), w których rycerze mieli problemy z podniesieniem się z ziemi po wysadzeniu z siodła.

Dopiero w XIX wieku nieśmiało zaczęto opisywać i interpretować zebraną wiedzę. A w XIX wieku zbroje już dawno były przestarzałymi zabytkami. Tak więc ludzie, szukając wiedzy udawali się do muzeów i na tej podstawie wyrabiali sobie opinię. Również współcześnie tak bywa.

Problem jest taki, że w muzeach wystawia się głównie piękne, zachowane zbroje, które są z reguły paradnymi czy turniejowymi wersjami. Rodzi to nieporozumienie, że w takich samych walczono. A to prowadzi do zniekształcenia poglądu opisanego wcześniej. Niestety, bojowych pancerzy zachowało się bardzo mało, gdyż nie było powodu by je trzymać. Zbroja (niezależnie od okresu) po 3-4 dekadach nadaje się do wyrzucenia, gdyż jest zbyt przestarzała, by mieć jakąkolwiek wartość bojową. Tu z automatu obala się mit o zbroi po dziadku, ale o tym kiedy indziej.

Obalenie mitu

Jak już wspomniałem, wystarczy chwilę refleksji by samodzielnie obalić mit. Skoro rycerz był elitarną jednostką bojową to musiał być skuteczny. A czy skutecznym jest pancerny klocek, który nie ma możliwości poruszania się i potrafi jechać tylko na wprost jak go giermek wyprowadzi? No niezbyt.

Również niezbyt skuteczny będzie, gdy nie może razić swych wrogów mieczem czy kopią, bo mu się ręka nie zgina. No i gdyby sam nie mógł wstać to po co walczyć z rycerzem, skoro można by zrzucić go z konia? A wiemy, że konie starano się oszczędzać, gdyż stanowiły cenny łup. Poza tym czy na miejscu rycerza byś wyjechał w zbroi, w której nie możesz się ruszać? No litości, przecież to czysty idiotyzm.

Jeśli kogoś ta argumentacja nie przekonuje i potrzebuje naukowego dowodu, to w literaturze jest mnóstwo opisów oraz manuskryptów pokazujących, że zbroja zbytnio nie krępowała ruchów rycerza. Są opisywane różne taktyki rycerstwa, a część z nich wymaga nagłych zwrotów i karkołomnych manewrów. Wystarczy wziąć do ręki pierwszą lepszą książkę poświęconą tematyce wojennej w średniowieczu czy choćby przejrzeć ryciny z epoki. Naprawdę dowolne. Zresztą zobaczcie sami.


Przygotowałem na koniec kilka ciekawostek z encyklopedii Glogera, które podają co prawda ekstrymalne wyczyny nawet jak na tamte czasy, ale warto je znać.

Wojciech Łochocki, cześnik ziemi Dobrzyńskiej, w pełnej zbroi przeskakiwał konie i wozy.
Ścibor, herbu Ostoja, Dunaj w zbroi przepłynął.
Mikołaj Pieniążek za króla Stefana, trzymając w kupie nogi, bardzo wysoko w zbroi podskakiwał.
Gdy król Aleksander kopalnie w Wieliczce oglądał, szlachcic Jan Jordan, ubrany po husarsku, zatem w ciężkiej zbroi, mówiąc: „za zdrowie króla Jegomości!” bardzo szeroki otwór do przepaści, zwany szybem, przesadził, za co żupnikiem mianowany został.


Listę innych mitów żyjących nadal w RR znajdziesz tutaj.

Aktualizacja: 27-08-2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz