środa, 7 października 2015

Zasada długiego dubla

Odejście od broni białej jako głównego uzbrojenia zaczepnego na polach bitew spowodowało znaczne załamanie w tej dziedzinie. Wiedza o bojowym zastosowaniu została mocno zredukowana do podstaw. Bardziej finezyjne akcje przeniesiono do szermierki sportowej, która zaczęła ewoluować w różnych dziwnych kierunkach. Z powszechnej świadomości zniknęła wiedza o tym co realne, a co fantastyczne. Zamaszyste ruchy i piruety wyglądają pięknie w teatrze, ale są zupełnie niepraktyczne w walce na śmierć i życie. To dziś wcale nie jest takie oczywiste dla społeczeństwa.


Szukając wiedzy o prawdziwej sztuce walki bronią białą musisz się zapoznać z Zasadą Długiego Dubla (w skrócie DD).


Zasada długiego dubla jest od lat znana i stosowana w konwencji DESW. Chociaż jak pokazała ostatnia impreza w stolicy - czasem się o niej zapomina ;-) Efekty widać jak na dłoni. Chodzi o to, że z jakiś powodów zrezygnowano z tej reguły, co pięknie wykorzystali zawodnicy trenujący również szermierkę sportową.

Ale po kolei. Najpierw wyjaśnię na czym polega ta zasada i skąd się w ogóle wzięła. W sportowej szermierce, pewne parametry broni przestały mieć znaczenie. Przeciwnik nie miał paść trupem po trafieniu. Zaczęto więc redukować masę broni, gdyż poprawiało to szybkość, aż w końcu klinga zaczęła wyglądać jak antena od CB radio. Aczkolwiek zmianą, która zabiła widowiskowość tego sportu było wprowadzenie pierwszeństwa natarcia. Chodzi o to, że już ważnym nie było trafić przeciwnika i nie zostać samemu trafionym (ujęcie klasyczne), ale punktowane było to, kto pierwszy trafił przeciwnika (ujęcie sportowe). Nawet jeśli był ułamek sekundy szybszy. Z boku wygląda to tak, że dwaj przeciwnicy się trafili, ale tylko jeden dostał punkty. Zupełnie BES SĘSU!

Konsekwencją takiego systemu jest redukcja obrony do minimum. Po co się bronić, skoro walkę wygrywa się poprzez wyprzedzenie rywala? W czasach gdy walczono na śmierć i życie filozofia fechtunku była zgoła odwrotna. Pojedynek musisz przede wszystkim przeżyć. W drugiej kolejności jest wyeliminowanie przeciwnika z walki - najlepiej przez eksterminację. Tylko wtedy jest pewność, że nie odda. W dalszej kolejności są inne cele (np. nie odnieść żadnych ran albo nie zniszczyć sprzętu).

W sytuacji kiedy jest trafienie obopólne to nie wygrywa żaden z zawodników, gdyż teoretycznie obaj leżą martwi. Zasada długiego dubla wydłuża czas na reakcję zawodnika po otrzymaniu trafienia. Założenie jest takie, że nawet jeśli przeciwnik otrzyma śmiertelne trafienie to nie pada od razu martwy tylko jest jeszcze w stanie dokończyć akcję. Dopiero potem wyzionie ducha.


Kontrowersje

Jest to oczywiście bardzo uproszczony model. Zakłada, że wszystkie trafienia kończą starcie, nawet te które nie wyeliminowały by przeciwnika z walki. Przykładowo lekkie trafienie na przedramię, które nie wykluczyłoby technicznie oponenta z możliwości dalszej walki, a na pewno już go nie zabiło (przynajmniej na miejscu). I choć faktycznie trafienie w głowę nie jest równe trafieniu w dłoń, to - póki co - nie istnieje żadna skuteczna metoda rozróżniania trafienia. 

Kolejną wadą jest redukcja elementu taktycznego. Czasem trzeba poświęcić jakieś niegroźne (względnie) trafienie żeby ocalić życie. Bez ręki można żyć, ale bez głowy tu już trudno. Aczkolwiek nie okłamujmy się - nie mamy takiej potrzeby, więc… Ludwiku Dornie i Sabo… nie idźmy tą drogą.

Pozytywnym aspektem takiego uproszczenia jest fakt, że jeśli przepuszczasz jakieś trafienie to jesteś dupa, a nie szermierz. Ideą jest - jak pisałem wcześniej - trafienie przeciwnika, samemu nie obrywając. To kwitesencja sztuki fechtunku i do tego należy dążyć. A ocenianie i rozróżnianie trafień oraz wyciąganie wniosków zostawmy tym, którzy się do tego nadają. I choć takie teoretyzowanie pozwala wyciągnąć ciekawe wnioski oraz przybliżą nas do prawdziwej szermierki historycznej to powinny być one raczej dodatkiem.

Drugą istotną rzeczą przy zasadzie DD jest nieco kulawe założenie, że choć trafienia są śmiertelne to działają z lagiem. W grach komputerowych (skoro już użyłem tej terminologii) też zdarzają się pośmiertne fragi, choć w odróżnieniu są one efektem błędu. Zrozumiałe jest eliminowanie różnic w trafieniach jeśli ich różnica jest rzędu kilku dziesiętnych sekundy. To są trafienia obopólne i niemal w 100% dojdą celu.

Kontrowersja dotyczy uderzenia wyprowadzonego po trafieniu, czyli Nachschlag’u. Nie ulega wątpliwościom, że jest dosyć spora ilość kombinacji, po których delikwent nie będzie miał najmniejszych szans oddać. Dajmy na to dekapitacja. Albo przerwanie połączenia nerwowego z kończyną (co wcale nie musi być równoznaczne z jej odcięciem) powoduje natychmiastowe przerwanie akcji..

rączka.jpg

Aczkolwiek tych kombinacji jest stosunkowo mniej, niż akcji po których można jeszcze rąbnąć przeciwnika i dopiero potem umrzeć. Bywa, że konanie zajmuje godziny bądź dni, a nawet i dłużej. Nawet zwykłe powierzchowne rany mogły okazać się śmiertelne, jeśli wdało się zakażenie. Człowiek z lekką raną, nawet jeśli w wyniku jej umrze, to w momencie pojedynku jest w dalszym ciągu śmiertelnie niebezpieczny. 

Dlatego korzystniej jest przyjąć uproszczony model. Nie dlatego, że jest bardziej sprawiedliwy czy prawdopodobny. Nic z tych rzeczy! Po prostu jest lepszy, bo jest łatwiej rozstrzygnąć sytuację. I tyle. Mieszkając z lokatorami zauważyliście, że nie wszyscy zużywają tyle samo prądu. Jednak najlepszym rozwiązaniem jest podzielenie opłat na wszystkich równo. Co nie oznacza, że jest to sprawiedliwe. Po prostu inne możliwości są gorsze, bo wymagają dużo większego wysiłku i wcale też nie są sprawiedliwe.


Ile trwa długi dubel?

Jedną akcję. Ile to czasu? Gdzieś pomiędzy "odruch" a "błyskawicznie". Generalnie rzecz ujmując - niewiele. Ciężko sprecyzować tutaj dokładnie, gdyż w różnych sytuacjach może to być inaczej. Tutaj ważne jest odpowiednie przeszkolenie sędziów, aby byli w stanie rozróżnić co było nową akcją, a co jeszcze kończeniem starej.

Poprzez akcję rozumiem:
  • Ruch. Może to być przekrok. Może być półkrok. Cokolwiek. Jeżeli nie jest połączone z atakiem należy uznać za samodzielną akcję. Gdy ktoś wpierw zrobi ruch, a potem zaatakuje to przekroczył zasadę DD i ewentualne trafienie nie powinno być uznane.
  • Atak. W połączeniu z ruchem bądź nie. Pchnięcie, cięcie czy uderzenie - bez różnicy. W przypadku trafienia, powinno zostać uznane za Nachschlag, a starcie zakończyć się trafieniem obopólnym. Przy czym liczy się wyłącznie pierwszy atak, nawet jeśli jego wyprowadzenie zajmuje stosunkowo długo. Gdy leci seria, nawet bardzo szybkich ciosów, ważny jest tylko rezultat pierwszego.
  • Brak akcji. Bywa, że komuś po trafieniu pada na mózg i zwyczajnie nie robi nic. Jeżeli reakcja nie jest natychmiastowa to nie można ją podciągać po zasadę DD.
Trenując w domowym zaciszu trzeba zdać się na wyczucie. Dobrze ze wszystkimi trenującymi dokładnie wyjaśnić sobie zasady działania DD. Zakładam, że we wspólnym gronie nikt nie będzie jej naciągał, gdyż intencją treningu jest nie aby wygrać, tylko by się uczyć. Pamiętajcie o tym, bo zajęcia to nie zawody o złote gacie i kantując szkodzicie sobie samym. Wygrywanie jest fajne, ale jeśli naciągamy zasady to jak z grą na kodach. Radocha niezła, ale szybko się nudzi. Musicie uświadomić sobie ważną sprawę - czasu na treningach zawsze jest za mało, a materiału zbyt wiele. Dlatego oszukując przy DD okradasz siebie (oraz sparringpartenra) z czasu, który mógłbyś przeznaczyć na naukę. Nie warto.


Będąc świadomym niedoskonałości związanych z DD (ale także wynikających z innych przyczyn) można pokusić się o śmielsze wyznaczanie zasad. Sam w najbliższym czasie chciałbym przetestować pewne modyfikacje (zupełnie ignorowanie macanek albo wykluczenie DD przy uderzeniach w głowę). Jednak takie odstępstwa od regulaminu opracowanego przez FEDER można robić w małych środowiskach, gdzie nie ma ciśnienia na wygraną i jest pełne zaufanie wśród walczących. A i tak nie uniknie się błędów.

Chociaż zasada długiego dubla nie jest doskonała i ma swoje wady, jest ona niezbędna dla każdego walczącego w duchu DESW. Na zawodach można oszukiwać i udawać, że się nie dostało. Mamusię oszukasz, tatusia oszukasz, sędziego oszukasz. Ale fizyki nie oszukasz.


Źródła:

  • MS Thott.290.2º
  • ONB Han. Cod. 2915 Historia belli Troiani soluto sermone scripta

2 komentarze:

  1. Pozwolę sobie nie zgodzić się z powyższym.
    1. Po pierwsze, na W3 długi dubel obowiązywał. Czasem nawet za długi, moim zdaniem. Zdecydowanie za długi na Nachschlag. Nie wiem, może w jakiejś innej grupie miecz długiego było inaczej - ale dziwnym trafem nie udało mi się tego zauważyć. Co do szabli się nie wypowiadam, bo nie oglądałam, walcząc w tym czasie na miecz.
    2. A kontrowersje co do rzekomych "sportowców" zaliczono m.in. tych. którzy stosowali rzut z pchnięciem zamykającym - dla niewtajemniczonych - nadziewasz przeciwnika na miecz, przez moment znajdujesz się w powietrzu, ale dzięki odpowiedniemu ułożeniu rąk, kontra nadzianego na miecz przeciwnika spada elegancko na twój jelec. Otóż na W3 niektórzy potrafili zrobić to skutecznie pięć razy z rzędu na siedem starć. Zarzut - "w walce na śmierć i życie nie wykonasz rzutu" - co to ma do długiego dubla.
    3. Mam wrażenie, że autor nie do końca jest zorientowany, o co chodzi w szermierce sportowej. Ja nie mam zbyt bogatego doświadczenia, ale przynajmniej znam zasady i tego próbowałam (po DESW czujesz się z tym dziwnie). Konwencja w szermierce sportowej została wprowadzona właśnie po to, żeby walka choć trochę przypominała prawdziwy pojedynek na śmierć i życie. Oprócz pierwszeństwa ataku, jest pierwszeństwo zasłony-odpowiedzi i pierwszeństwo linii. Po co? Bo inaczej przy znikomej masie antenki byłyby same duble. Wszystkie te pierwszeństwa są po to, żeby w razie ataku przeciwnika, najpierw się obronić przed zagrożeniem, a dopiero potem przeciwnacierać. Bo przeciwnatarcie antentką zawsze wchodzi pierwsze. Oczywiście, jeśli zaatakujesz na tyle szybko, żeby przeciwnik nie zdążył się zasłonić - to twój punkt. Ale w przeciwnym przypadku to ty masz kłopot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W3 jest tematem poruszonym mimochodem w żartobliwym kontekście, więc nie chciałbym za bardzo się nad nim rozwodzić :) Oczywiście, że oficjalnie DD tam był, ale z tego co pisali bardziej doświadczeni wciąż jest problem z sędziowaniem. Tutaj bym się dopatrywał źródła wszelkich patologii.

      Również miałem okazję walczyć w konwencji sportowej. Zabawa fajna, ale szkoda czasy na głupoty :-)

      Usuń